sobota, 5 lipca 2014

rozdzial 6

Zalałam się łzami a Neymar spytał co się stało.
-Louise nie żyje.-powiedziałam i wtuliłam się jak najmocniej potrafiłam w Neymara. Zaczęłam płakać gorzej niż małe dziecko.
-Cii mała. Nie powiem ci że będzie lepiej bo tak nie będzie.-powiedział po bardzo długiej chwili kiedy już płakałam mniej. Głaskał mnie po włosach.
-Ja żałuję tylko jednego. Że Bóg zabrał mi ją z tego świata jak byłam z nią pokłócona. To nie jest fair. Najpierw zabrał mi tatę kiedy miałam 14 lat a teraz jedną z moich dwóch najlepszych przyjaciółek. Jeszcze niech mi ciebie i Phoebe zabierze to będę miała dobry powód by się zabić.
-Hej hej. Ja jeszcze nie mam zamiaru wybierać się na tamten świat. Nie pozwolę, żebyś sobie coś zrobiła.-pocałował mnie w czubek głowy a ja poczułam jakieś przyjemne dreszcze. To on tak na ciebie działa wyznaj mu wreszcie miłość bo stracisz go przez tą Brunę. Oj zamknij się mietek. Tak ten wkurzający głosik w mojej głowie nazwałam Mietek. Jak mam z kimś gadać w myślach to niech ten ktoś ma imię. Po za tym ja go nie kocham. Jak go nie kochasz to czemu pytałaś się o Brunę? I co co co co co? Ech Mietek ma racje. Kocham go. Ale on kocha Brunę. Niech będzie szczęśliwy. Po jakimś czasie zasnęłam w objęciach Neya.

*rano*
Jakimś magicznym cudem znalazłam się w łóżku. Cieekaawe. Zasnęłam na kanapie a jestem tu. Wstałam zeszłam na dół do kuchni. W całym pomieszczeniu unosił się zapach naleśników z czekoladą. Koło kuchenki zauważyłam Ganso, który nalewał ciasto naleśnikowe na patelnie.
-O hej.-powiedział kiedy mnie zauważył.
-Hej.-odpowiedziałam z wymuszonym uśmiechem.-widziałeś gdzieś telefon Neymara?-spytałam bo chciałam się przekonać czy Phoebe na prawdę dzwoniła. I czy to prawda, że moja najlepsza przyjaciółka nie żyje.
-O tam.-pokazał na stolik w salonie. Podeszłam niepewnie i wzięłam telefon do ręki. Spojrzałam w odebrane i był ostatni kontakt. Ivy. Czyli to prawda. Chciałam iść do pokoju wypłakać się ale koło schodów wpadłam na Neymara. Przytulił mnie do siebie.
-Coś się stało?-spytał Adriano.
Opowiedziałam co się wczoraj stało a on i Ganso mnie przytulili. Po chwili ze schodów zszedł Davi uśmiechnięty jak zawsze.
-Naleśniki!-krzyknął i pobiegł do stołu.-zaśmialiśmy się i poszliśmy zjeść z nim. Ja nic nie jadłam ale reszta wcinała jak głupia.- Ivy samolocik.-powiedział Davi i niezdarnie włożył kawałek naleśnika do moich ust. Byłam cała brudna od czekolady. Piłkarze podążyli w jego ślady i zaczęli robić sobie i mi samolociki.
-O której mamy samolot do Hiszpanii?-spytałam Neymara kiedy pomagałam sprzątać mu po śniadaniu bo chłopacy musieli już iść. Szkoda, że poznałam ich dopiero na koniec gry Neymara w Santosie.
-Po południu czyli za jakieś 3 godziny. Davi i ja jesteśmy już spakowani.
-To ja idę się pakować.-powiedziałam z lekkim uśmiechem.
-Ej Louise by nie chciała żebyś była smutna. Masz się uśmiechać jasne?-powiedział łapiąc mnie za ramiona i patrząc mi w oczy. Może on ma racje? Louise zawsze robiła tak żebym ja i Phoebe się nie smuciły.
Poszłam się spakować co zajęło mi godzinę. Położyłam się na łóżku i po chwili materac zaczął się lekko koło mnie uginać. Spojrzałam w prawą stronę i zobaczyłam Daviego.
-Na prawdę poznam Messiego?-spytał.
-Na pewno.
-A ty też go poznasz?
-Pewnie tak. O ile mi twój tatuś pozwoli.
-Pozwoli pozwoli.-powiedział Neymar stojąc w dzwiach.-a ja cię wszędzie szukam mój łobuzie.-uśmiechnął się i położył się obok Daviego.
-Tatusiu?
-Tak?
-A mamusia z nami pojedzie.-wiedziałam że jest to ciężkie pytanie dla Neymara ale w tym momencie nie mogę pomóc.
-Nie mamusia z nami nie jedzie.
-A ona znowu mnie zabierze?
-Nie wiem kochany.
-Bo ja nie chcę do tego brzydkiego pana.
-A jakiego brzydkiego pana?
-Jak mieszkałem u mamusi to codziennie przychodził taki pan i jak czegoś nie zrobiłem albo jak go nie słuchałem to mnie bił.-Neymar od razu go przytulił.-Mamusia już nigdy mi ciebie nie zabierze. Ten pan cię już nie dotknie.
Leżeliśmy tak i gadaliśmy o różnych rzeczach aż był czas żeby wyjechać. Pojechaliśmy na lotnisko i czekaliśmy na nasz lot. Po parunastu minutach siedzieliśmy na swoich miejscach w samolocie. Barcelono witaj z powrotem.
________________________________________________________________
Dziś taki krótki ponieważ mam gości a bardzo mi zależało żeby dodać dziś rozdział. Jutro będzie dłuższy.
:D pozdro kiski lofki dla was jak zwykle <3 :* <3 :* <3 <3 :* :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz