piątek, 7 listopada 2014

Rozdział 30

Następnego dnia obudziłam się po 10. Na treningu chłopaków miałyśmy być o 13. W łóżku nie było Moni a Kuba spał jak zabity. Próbowałam go obudzić ale zrobiło mi się strasznie nie dobrze. Pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam. Odrazu umyłam zęby i wróciłam do pokoju w celu obudzenia Kuby ale w łóżku już go nie było.  Skierowałam się do kuchni a tam Monika z Kubą jedli płatki. 
-O hej. Chcesz też? -spytała Monia. A Kuba mnie zmierzył wzrokiem.
-Źle się czujesz? Jakaś blada jesteś.-zaniepokojony podszedł do mnie.
-Nie wiem.  Przed chwilą wymiotowałam.-powiedziałam i ominęłam Bireckiego i usiadłam do stołu i oparłam głowę o dłonie. 
-może nie idź dziś na trening. Powiem Luisowi że się źle czujesz.
-Nie no pójdę.  Taka okazja do pracy się zdarza raz na milion.
-Taa czy ci się Bartra podoba.?-zaśmiała się. 
-Nie co ty. Kuba a ty o której masz samolot?
-O 19.
-Oo to możesz iść z  nami na trening co o tym myślisz?-spytałam
-No czemu by nie a wpuszczą mnie?
-Ania tak ich zagada że pewnie że tak.

Na treningu.
Siedziałam w toalecie i już trzeci raz tego dnia wymiotowałam. Wyszłam z toalety i skierowałam się na murawę. Kuba miał szybciej samolot i musiał już jechać.  Cały czas gadał ze Real jest lepszy i tak dalej. Zamyślona nawet nie zauważyłam że na kogoś wpadłam. 
-Przepraszam.-powiedział ten noo Neymar.
-Nie to ja przepraszam. Zamyśliłam się i na ciebie wpadłam.-chciałam iść już w określone przez siebie miejsce ale brazylijczyk mnie zatrzymał.
-Słuchaj no jest teraz okazja no i chciałbym cię spytać czy nie poszła byś ze mną na kawe i się lepiej poznać. -zdziwiło mnie to bo ledwo go znam a nie powiem jest przystojny.
-Pewnie. Czemu by nie.
-To może jutro po treningu?
-Okej.-uśmiechnięta wróciłam z nim na boisko. On wrócił do treningu a ja robiłam zdjęcia do reportażu Moniki. 
-Słuchaj Ania. Może ty w ciąży jesteś? -Coo?? Nie co ty. Z kim? A dobra wiem. nie zawsze się zabezpieczaliśmy.
-Ale wiesz. Jakie gumki robią to szkoda gadać.  Pójdziemy dziś do lekarza dobrze?
-No dobrze. -bałam się tej wizyty bo nie chciałam być w ciąży.  Nie teraz kiedy rozstałam się z Adrianem i jestem w Hiszpanii.  Po treningu pojechałyśmy do lekarza. 
-Monia ja nigdzie nie ide. Boje sie.- cofnęłam się od drzwi do ginekologa. 
-Oj idź nie marudź.-pchnęła mnie za drzwi i juz nie miałam wyjścia. 

-Gratulacje to 3 miesiąc. -powiedział z uśmiechem. Ja po prostu się rozpłakałam. Nie wiedziałam co mam robić w tamtym momencie. -Coś się stało?-spytał
-Wolałabym żeby pan powiedział że przykro mi ale nie jest pani w ciąży. 
-Czemu? Ojciec dziecka na pewno się ucieszy.
-No właśnie z tym ciężko. On mieszka w Polsce.
-Ale z tego co widzę pani też jest polką.
-To bardziej skomplikowana sprawa niż pan myśli.  Muszę już iść siostra czeka.
-Dowidzenia. Zapraszam na kontrolę za miesiąc.
-Dowidzenia.-powiedziałam i wyszłam. 
-No i co?-pojawiła się prze de mną Monika.
-Powiem w hotelu.-udawałam obojętną. Nie zadawała więcej pytań.  W hotelu usiadłam przed telewizorem i włączyłam go na jakimś durnym serialu.
-No to powiesz mi wreszcie?-spytała zasłaniając mi telewizor. Ja się tylko rozpłakałam. -Musisz do niego zadzwonić i mu powiedzieć.
-Nie. Nigdy mu tego nie powiem. Mogę się do niego odzywać ale nigdy nie dowie się że ma dziecko.
-No to chociaż Kubie powiedz?
-ale co powiedz Kubie?-spytał wchodząc do naszego pokoju Kuba??
-Co ty tu robisz? -spytałam.  - miałeś samolot.
-No miałem ale mi zjebał. To co masz mi powiedzieć?
-No dobra. Powiem. Ale tylko wspomnij słówko Adrianowi to nie nagrasz już żadnego nowego kawałka ani płyty.  Dobrze?
-Dobrze. No to co jest?
-Monia ty powiedz. Ja nie jestem w stanie.
-Ania jest w ciąży.
-Cooo?!?! Że Kryński ojcem?!? Mała nie wiem jak wyście to zrobili że wpadliście ale lepiej mu wszystko powiedz.
-Nie to wykluczone.-on wyciągnął telefon i gdzieś dzwonił.
-No siemanko... Jutro.... A teraz ktoś chce ci coś powiedzieć. -podał mi telefon a ja nieświadoma z kim rozmawia odezwałam się do osoby po drugiej stronie telefonu.
-Halo?
-Ania to ty?!-o nie Kuba nie żyje. 
-Aa.aadrian?
-Mała słuchaj nie chciałem żeby to wszystko tak wyszło.
-Dobra daruj sobie. Mogę z tobą normalnie gadać ale nic więcej.  Wspomnisz na temat nas. Teraz musze kończyć. - rozłączyłam się i oddałam Kubie telefon.
-Kuba ja mu nic nie powiem uszanuj tą decyzję. 

Insta tumbrl

Siemcia :) jesli ktos by chcial to podaje dane do instagrama mojego i tumbrlera :D

Insta: pjona._
Tumbrl: Pjona ;)

Nad nowym rozdziałem nadal pracuje ;)

wtorek, 14 października 2014

Rozdział 29

Pojechaliśmy do hotelu i tam od razu podłączyłam laptopa pod ładowarkę i weszłam na Facebooka.  Adrian Kryński dodał nowe zdjęcie.  Heh z B.R.O. i opis. Stary wracaj już z tej Hiszpanii bo nudno bez ciebie.  Nie ma z kim spalić jointa. ;)
-What?!?!?-krzyknęłam
-Co jest?-spytała Monia. Muszę przywyknąć do jej nowego imienia.
-Kuba jest w Hiszpanii.
-Jaki Kuba?
-No B.R.O.
-Aa Kubuś trzeba było tak od razu. Dzwoń do niego niech wpadnie.
Nie zastanawiałam się długo tylko wzięłam telefon i wybrałam numer do Kuby. Po trzech sygnałach odebrał.
-heja skarbie.
-No hej. Powiedz mi gdzie jesteś?
-W Hiszpanii więc nie wypłacisz się za rachunek.-zaśmiał się. 
-No wiem ale dokładnie.
-No dokładnie to w hotelu La Massia w pokoju 342. A co?
-Noo to mam do ciebie małą sprawę. Moja koleżanka jest w pokoju 343 i ma problem z laptopem możesz iść jej pomóc?
-Ładna jak ty? -spytał od razu.
-Można tak powiedzieć. -zaśmiałam się a Monia to już sikała ze śmiechu.
Rozłaczył się po chwili rozległo się pukanie do drzwi.
-Prosze!-krzyknęłam a po chwili w środku znalazł się Kuba.
-Aga!-krzyknął i odrazu mnie przytulił.  -Gdzie ty Kryńskiego tu zgubilaś?-spytał a po chwili się bardziej w niego wtuliłam.
-Nie jesteście już razem prawda.-stwierdził nie spytał. Kuba i Adrian to dwie osoby które spędziły ze mną każdą wolną chwilę. Wiedzą o mnie wszystko. Nic przed nimi nie ukryje.
-Weź ją na spacer. Pogadacie sobie. -powiedziała Monia. 
Kuba chwile pogadał z Monią i poszliśmy na spacer.
-No to opowiadaj czemu zerwaliście.-powiedział.
Opowiedziałam mu całą historię i on się zatrzymał.
-Czy mu kurwa do końca ta marycha mózg zlasowala?? Jaki fiut kurwa. Okej jest skurwielem ale ma to w genach ale żeby pozbywać się takiego skarbu?
-Kuba. Ja już też miałam dość.  Go co rusz nie było w domu tak jakbym sama mieszkała.  Jest dla mnie cholernie ważny ale bym już nie dała rady z nim być.  To mnie przekracza.  -Mała słuchaj.  Adrian jak pisał o tobie piosenkę co chwile do mnie przychodził i mówił ze boi ci się wyznać miłość.  Że nie da rady takie tam.  Teraz nie wiem co mu odbiło ale cie kocha. Też cię kocham ale wiem że nie mam szans. Przecież jestem twoim starszym bratem.-przy ostatnich dwóch słowach zrobił cudzysłów w powietrzu.
-Kuba to nie tak. Wyznałeś mi miłość jak byłam z Adrianem. Teraz się dużo spraw zmieniło a ja z głupiałam. Nie wiem co mam robić.
-Słuchaj mimo że cie kocham i ogólnie mam zielone światło to tego nie zrobię.  Wiem że coś zjebie a nie chce żebyś prze ze mnie cierpiała. Na prawde nasza przyjaźń jest dla mnie najważniejsza.-nawet nie wiem kiedy się zatrzymaliśmy.-A gdybym cię zranił to nigdy bym sobie tego nie wybaczył.-pocałował mnie delikatnie w usta a ja się w niego wtuliłam. 
-No dobra dobra a teraz chodź na lody. Skarbie ja stawiam.-powiedziałam przytulona do niego. Objął mnie ramieniem i poszliśmy w stronę budki z lodami. Gadaliśmy na najróżniejsze tematy. Szliśmy już do hotelu kiedy zobaczyłam Bartre.
-O hej.-powiedział kiedy nas zauważył
-No hej. Gdzie tak pędzisz?-spytałam.  -A po Ninę. Bo jest u weterynarza. Więc tego ten muszę lecieć.  A sory. Marc jestem.-wyciągnął rękę do mojego przyjaciela.
-Kuba.
-No to ten narazie.-pożegnał się i poszedł.
-Skąd ty znasz Bartre?-spytał
-A no wiesz. Odebrał mnie i Monie z lotniska.  W wielkim skrócie przez dwa miesiące będziemy współpracować z Fc. Barceloną. -wyszczerzyłam się jak głupi do sera.
-A no to grono raperów w Polsce ci nie starczyło to w hipszpanii wybrałaś grono piłkarzy?-zaśmiał się
-A wierz że tak? Dobra mniejsza z tym. A kiedy wracasz do Polski?
-Jutro.-uśmiech znikł mu z twarzy a mi jednak wrecz przeciwnie. 
-Pamietasz jak za szczylów spaliśmy razem?
-No pewnie. Karolcia się rozpychała zawsze.
-No to teraz masz okazje ostatnia noc będzie nasza.-zaśmiałam się.
-Ale tylko my czy Monia też? -
-Też.
-No to szykuje się orgia.-zaśmiałiśmy się i weszliśmy do mojego pokoju.
-Monia Kuba śpi dziś z nami!-krzyknęłam a z łazienki wyleciała moja siostra i wskoczyła na naszego przyjaciela.
-yeeei jak fajnie!! - krzyknęła
-No to co idziemy spać?-spytałam kiedy skończył się horror który oglądaliśmy.
-No pewnie. -powiedzieli razem.
Po 15 minutach ja i Monia byłyśmy wtulone w naszego przyjaciela
-Dobranoc laski.
-Dobranoc przystojny przystojniaku. -powiedziałam i po niedługim czasie zasnęłam. Śnił mi sie Adrian że przyjechał do Hiszpanii. Taa te moje poronione sny. Tak samo ten że byłam z Neymarem i miałam dzieci kilka lat temu haha

_________________________

Nom to jest kolejny ;) zycze miłego czytania ;)

Kiski lofki :* ;* ♥♥

czwartek, 4 września 2014

Rozdział 28

Stawiłam się na lotnisku. Z tą dziennikarką miałam się spotkać w samolocie. Poszłam ba odprawę.  Cały czas myślałam o Sitku. Nawet miałam wytatuowane na nadgarstku Sitek. Jest dla mnie zbyt ważny żeby urwać z nim ot tak kontakt. Dzwonił do mnie ale nie odbierałam. Ostatni raz dzwonił dziś rano. Jestem jeszcze na niego zła. Całą noc nie zmróżyłam oka. Nie wiem co mam myśleć.  W słuchawkach leciały piosenki Adriana. Poszłam na odprawę. Nie wiem. Po tym starzu może wrócę ale nie jestem pewna. Nie mam nawet do kogo wracać.  Może odnajdę Karolinę. Nie wiem co mam myśleć. Wsiadłam do samolotu i zajęłam swoje miejsce. Po chwili usiadła koło mnie znajoma mi blondynka.
-Karolina!-krzyknęłam i przytuliłam się do siostry.
-Aga!-odwzajemniła gest.-Boże jak ja tęskniłam. Opowiadaj co sie działo.
-No. To teraz nazywam się Anna Sitkowska.
-Noo Sitkowska ale pewnie w przyszłości Kryńska.-puściła mi oczko ale widząc mój smutek spoważniała.-Coś się stało z Adrianem?
-Zerwał ze mną. -powiedziałam
-Co? Ale jak? Dlaczego?-opowiedzialam jej cały wczorajszy dzień. Zaniemówiła a my byliśmy już w drodze do Hiszpanii.
-Dobra a teraz mów co u ciebie.-otarłam policzki na których były lekko zaschnięte łzy.
-No więc nazywam się teraz Monika Paczułkowska teraz lece do Hiszpanii  żeby opisać miesiąc jakiejś drużyny piłkarskiej no i miała ze mną lecieć jakaś fotografka i chyba jej nie ma. A ty czemu do Hiszpanii lecisz?
-No bo ja jestem tą fotografką.-zaśmiałam się i całą drogę przegadałyśmy. Kiedy wysiadłyśmy z samolotu czekaliśmy na kogoś kto nas odbierze. Po jakiś 15 minutach podszedł do nas BARDZO przystojny chłopak.  Może miał coś koło dwudziestki.
-Przepraszam czy pani Monikia i Anjia?-spytał po polsku.
-Tak.-powiedziałam po Hiszpańsku bo widziałam jak się męczy z naszym ojczystym językiem. 
-Oo to panie mówią po Hiszpańsku?
-Tak owszem.
-Jestem Marc. Miałem odebrać panie z lotniska i zawieźć do naszego trenera. Menager nie ma czasu ale Luis wie wszystko co i jak i ratują mnie panie od treningu.-uśmiechnął się pokazując swoje śliczne białe ząbki.
-Jakie panie. Nie postarzaj nas.-powiedziałam przez śmiech.  Marc pomógł nam z walizkami i ruszyliśmy w stronę jego tak sądzę białego terenowego auta. Zapakowaliśmy bagaże i ruszyliśmy w nieznanym nam kierunku.
-A gdzie teraz tak właściwie jedziemy?-spytała Kara.
-Jak to gdzie? Na Camp Nou.
-Co to jest? -spytała
-No właśnie. -przytaknęłam.
-Nie no nie mówcie że nie wiecie co to Camp Nou.
-No gdybyśmy wiedziały to byśmy nie pytały. -zaśmiałam się.
-A więc Camp Nou to dom Fc. Barcelony. Nasz kochany stadion.
-Ejejejej. Fc. Barcelony? Tu gra Neymar nie?
-A no tak. Zapalona fanka?
-Nie. Tylko tak się pytam. Skołuje sobie autograf Ronaldo.
-To będzie trudne.
-Czemu? Przecież będę z wami całe 2 miesiące jakaś przerwa bedzie czy coś.
-No będzie będzie tylko Ronaldo gra w Realu Madryt a nie Fc. Barcelonie.
Nawet się nie spostrzegłyśmy a byłyśmy pod stadionem. Nawet ładny.
-Monia chodź. Szturchnęłam lekko siostrę bo Zaniemogła jak zobaczyła stadion. Boże z kim ja żyje.
Poszliśmy przez jakieś korytarze i w końcu dotarliśmy na murawę. Tam grupka spoconych piłkarzy kopała sie po tyłkach i ganiała po boisku. Dzieci. Po prostu dzieci.
-Witajcie w naszym domu.-powiedział Marc. Nawet fajny jest. Ale Adrian fajniejszy. DOŚĆ! Aga. Przestań o nim myśleć.  No ok. Czy ja gadam sama ze sobą? Ale tylko w myślach? Taką mam nadzieje. A może nieświadomie mówię to na głos.  Aga spokojnie.  Wdech wydech.
-Ann wszystko okej?-spytała rozbawiona Karolina.
-Tak a co ma być?
-gdybyś widziała swoją minę byś padła śmiechem. -powiedział jakiś piłkarz.
-Taa. To nie ja ganiam piłkę po boisku od bramki do bramki. Syzyfowa praca co nie? -zaśmiałam się i poszłam za Moniką do trenera kończąc z nieznanym mi piłkarzem krótką ale fajną wymianą zdań.
-Alexis jestem!- krzyknął
-Ann!-krzyknęłam nawet się nie odwracając. Po spotkaniu z trenerem. Poszłyśmy się lepiej poznać z piłkarzami jak nam kazał Luis. Bardzo fajny facet. Noo siedzieliśmy w kółku i zapamiętałam tylko kilku piłkarzy takich jak Alexis od fajnej rozmowy Cesc od Gerarda a ten od Shakiry Neymara co cały czas grzebał w telefonie.  Ach co za kultura. No i Marca. Ale tego to już wcześniej poznałam. 
-Ej a co tu pisze? -spytał Fabregas.-Sii co? -pokazał na mój nadgarstek.
-Sitek.-powiedziałam spuszczając wzrok.
-A co to znaczy?-nic nie odpowiedziałam tylko prawie zaczęłam płakać gdyby nie Marc.
-Fabregas znajdź sobie inne zajęcie okej? Dziewczyny pewnie zmęczone podróżą więc zawioze je do hotelu i jutro sie jeszcze bardziej poznamy.-Hiszpan pomógł nam wstać z trawy i poszliśmy do samochodu.
-Sorka za niego. Lubi wtrącać nos w nie swoje sprawy.
-Skad wiedziałeś że to jest nietykalna dla niej sprawa. Słuchałam co mówią bo nie byłam w stanie sie odezwać nawet słowem. 
-widziałem po jej oczach. Ann wszystko okej?
-Tak.-powiedziałam i przymknęłam oczy. Zasnęłam.

__________________________

Noom i jest kolejny ;) przepraszam ze tak długo czekaliscie ale przez SZKOŁĘ nie mam zbytnio czasu.
Teraz coś nabazgralam bo chora jestem wiec musicie mi wybaczyc ze krotki do tego beznadziejny :/
Ale jak zwykle tradycyjnie..

Kiski lofki :* :* <3 <3

czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 27

-Więc kiedy jest wyjazd?-spytałam
-Jutro z samego rana. Bilet zakwaterowanie i ogólnie wszystko ma pani zagwarantowane.
-A wyjazd ile będzie trwał?-co raz bardziej siet bałam co powiem Adrianowi.
-Dwa miesiące. 
-Dobrze. To wszystko?
-Tak. I ma pani wolne do końca dnia. Jutro pozna pani swoją partnerkę. 
-Dobrze. Dziękuję i do widzenia.
Wyszłam z firmy i spacerowałam po okolicy. W słuchawkach leciała piosenka Adriana "Poznaj moją pannę" stworzył ją kiedy po raz pierwszy zostałam jego dziewczyną.  Ta piosenka jest dla mnie wyjątkowa. "Za to ty mnie znasz na wylot". Tak z tymi słowami  się zgodzę.  Znam go lepiej niż jego mama. Pamietam jak miałam 12 lat on przyszedł do mnie załamany bo zerwała z nim jakaś dziewczyna.

-Adi co się stało?-spytałam kiedy zobaczyłam w jakim stanie jest moj przyjaciel.
-Milena ze mną zerwała. -mówiąc to poleciały mu łzy
-Ej nie płacz. Nie lubie jak ktoś płacze a tym bardziej chłopak. -Powiedziałam i go przytuliłam.
-Ona mnie już nie kocha.
-Ejj ale ja cie kocham i zawsze będę. -powiedziałam całując go w policzek.
-Jesteś taką małolatą a umiesz mi poprawić humor.  

Pamiętam też moje 16 urodziny.

Mam nadzieję że te urodziny będą udane. Adrian w końcu bedzie na moich urodzinach od 3 lat. Tak to koncerty i koncerty.
-Aguś. Pójdziemy na spacer?-spytał patrząc mi w oczy. Poszłam z nim na spacer i doszliśmy na stare blokowiska. Wtedy dał mi kartkę. 

Spójrz, lecą sekundy minuty godziny nie mam sił
wszystko się dłuży mi tu dziś odbijmy parę cyfr
ciągłe pokusy, te suki pokroju Jenny Wild
nie jestem głupi by łudzić się że znajdę tu queen
moge ostudzic te sztuki ale to nie ten klimat
wiec biorę pisak i piszę byś mogła tu oddychać
wiesz że Cie kocham na Boga, masz w sobie tyle bogactw
kiedy Cię spotkam na blokach od nowa chcę Cię poznać
nigdy nie musiałem Ci tłumaczyć jak się czuję w sytuacji danej
szykuj tu uwagę na pamięć tych moich wrażeń
raczej nie potrafię Cię dotknąć ale potrafię poczuć
za to Ty znasz mnie na wylot badasz każdy mój odruch
i każdy mój punchline to każdy Twój oddech, nie martw się nimi
nawet kiedy zawracają w głowie nie mam drgawek przy nich
wiec kiedy mówią że mnie mają - olej, to ściema
mogę wchodzić w te panienki, ale z Tobą się zlewam,śpiewaj !

i to nie jest "Mogliśmy" Verby
możemy rzeźbić dźwięki
razem na stałe cokolwiek stanie się chcę spędzić
z Tobą to życie, czemu miałbym niby kogoś w to mieszać
skoro nikt nawet nie ma tu pojęcia o dźwiękach
więc podrywałaś mnie gdy tylko miałaś okazję
a moja matka usypiała mnie Tiną Turner
wyraźnie tylko Ty dzialalas na mnie
z czasem to odgadłem, kim bym był bez Ciebie chyba tylko zwykłym błaznem
ludzie źle się prowadzą, malo kto potrafi dobrze
poprowadzę Cię na szczyty, byś szczytowała ciągle
nie potrafię już ukrywać emocji, wylewam je tutaj
jak spadałbym na ziemię ze świadomością stu grzechów, ej
nie możesz mówić do mnie, spoko mozesz nucić do mnie
one niech nie mowia nawet bo maja z tym problem
wiec gdy pytają jaka jest różnica, Ciebie stale podgłaśniam
je staram sie uciszać

-Co to?
-No ten. Moje uczucia do ciebie. Wiesz że wole przelewać takie rzeczy na papier.
-Czyli że mnie kochasz?
-Noo tak. A ty mnie? Jeśli nie to spoko dam radę.
-Kocham cię mój sitku--pocałowałam go i jako para wróciliśmy do domu

*****

Nie spostrzegłam się kiedy byłam koło domu. Adriana jeszcze nie było.  Otworzyłam drzwi i poszłam do sypialni się pakować. Na dnie szafy znalazłam tekst poznaj moją pannę. Ten co wtedy cztery lata temu mi dał.  Nie. Jeśli do jutra go nie będzie nigdzie nie jadę. Znam go 20 lat i nie mam zamiaru zostawić go bez pożegnania.  Napisałam do niego sms.
Kiedy będziesz?
Odpisał po pięciu minutach.
Za 20 minut. Musimy pogadać...
Ok też ci musze cos powiedzieć.
Ok.
Ciekawe o czym chce pogadać. Poszłam do kuchni w celu zrobienia kawy. Ejj. Jest 14. Jeszcze odwiedzę Wrocław.  Rodziców na pewno nie. Nie wiem czy tacie czasami coś nie odwali i nie zamknie mnie w piwnicy czy coś takiego. Usiadłam w salonie otwierając laptopa. Włączyłam sobie jakiś odcinek follow the rabbit*. Akurat trafiłam na odcinek przy którym śmiałam się do łez.  Usłyszałam zamykanie drzwi. Wrócił Adrian. Wyszłam z salonu a on poważna mina i patrzy mi prosto w oczy.
-To o czym chcesz pogadać. 
-Chodź do salonu.-złapał mnie za dłoń i zaprowadził w wyznaczone miejsce. -No to mów.
-Aga z nami koniec. -przez chwile myślałam że się przeslyszałam.
-Cco? Dlaczego?
-Po prostu to nie jest to co kiedyś.  Nie możesz jeździć ze mną na koncerty przez studia i pracę.  Mnie co rusz nie ma w domu i nie czuje żebym był w związku.  Kocham cię i nie chcę Cię ranić. Na przykład jak się prześpie z jakąś laską po koncercie. Obiecaj mi tylko jedno. Nie urwiemy kontaktu dobrze?-cały czas trzymał mnie za rękę.  Otrzasnęłam się i wyrwałam moją dłoń z jego.
-Dobrze że wyjeżdżam. -powiedziałam przez płacz.  Zranił mnie i to cholernie.
-Co? Gdzie wyjeżdżasz?
-Do Hiszpanii.  Miałam ci o tym powiedzieć. Chciałam żebyś obiecał mi że mój wyjazd nie zaszkodzi naszemu związkowi.  Ale ty wszystko zniszczyłeś. -powiedziałam patrząc zapłakanymi oczami prosto w jego.-Adrian Kryński dla mnie nie istnieje. Istnieje tylko Sitek. Dobry raper którego nigdy osobiście nie poznałam.
Poszłam na górę wzięłam moją walizkę i zeszłam na dół. Nie odzywając się ani jednym słowem wyszłam z domu. Wsiadłam do mojego samochodu wcześniej pakując walizkę pojechałam do Wrocławia.  Po dwóch godzinach byłam na miejscu. Poszłam na stare blokowiska i na jednym z nich było napisane Sitek~Aguś♥♥ w wielkim sercu. Pisał to Buszu. Nasz najlepszy kumpel. Teraz jest na odwyku dla narkomanów.  Chciałam to jakoś zamazać ale nie miałam żadnego spreya. Widziałam jak grupa dzieciaków coś maluje po jednej ścianie.  Podeszłam do nich.
-Pani nie krzyczy ani nic nikomu nie mówi.-powiedziała jakaś przerażona dziewczynka.
-Nic nie powiem. Też byłam taka w waszym wieku. Jak masz na imię?
-Luiza a pani?
-Nie żadna pani tylko Ag.. Ania. Macie może czarny sprey?
Dziewczynka podała mi spray a ja poszłam zamalować to gówno.
-Czemu to zamalowywujesz?
-Bo to jest nie prawda.
-A ta Aga ma szczęście że jest z Sitkiem. Kiedyś go widziałam tutaj ale teraz już nie.
-Sitek to dobry raper. A ta Aga miała szczęście bo już nie jest z nim. 
-Skąd wiesz?
-Bo to ja jestem tą Agą.
-Ale masz na imię Ania.
-Aga to była moja ksywa.-kiedy napis doszczetnie zamalowałam oddałam dziewczynce.-Ja muszę lecieć.  -powiedziałam i poszłam do samochodu. Tam jest za dużo miejsc związanych z nim. Wróciłam do Warszawy i zatrzymałam się w hotelu.

*Adrian*
Zraniłem ją.  Kurwa. Moja wina że od dawna nam się nie układało? Może wszystko by się inaczej potoczyło gdyby Aga nie poszła na studia i do pracy i mogłaby jeździć ze mną na koncerty.  Zrobiłem najgorszą rzecz zrywając z nią.  W tym popierdolonym domu bez niej jest pusto. Kto teraz położy głowę na moje kolana i spyta jak było na koncercie. Komu skradnę szybkiego buziaka. Kurwa.  Najpierw robie potem myślę.  Kiedy opróżniłem drugą butelkę starogardzkiej zasnąłem na kanapie.

__________________________

*Follow The Rabbit- jeśli ktoś lubi Donguralesko polecam obejrzeć jakiś odcinek pełno śmiechu i BANG BANG :)

Co do rozdziału mam nadzieję że się podoba ;) ;)
Kiski lofki :* :* ♥♥

wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział 26

Od tygodnia nie widziałam się z Adrianem. Nie chcę mu na razie mówić. On dzwoni ja nie odbieram. Boje się jak zareaguje na to że będziemy widywać się tylko w weekendy. Fotografia to moje całe życie ale Adriana też kocham znamy się od małego szczyla. Rozstaliśmy się już kilka  razy ale za każdym razem kiedy wracaliśmy do siebie nasza miłość rosła. Chociaż? Nie rozmawiamy ze sobą już jak kiedyś. Kiedyś nasze rozmowy dotyczyły wszystkiego. Od tego co jest na obiad do naprawy samochodu. Teraz? Na prawdę chyba coś nam uciekło i coś tak czuję że mój wyjazd do Warszawy może całkiem rozbić nasze relacje. Moją cisze przerwało pukanie do drzwi. Byłam pewna że to moja siostra Karolina.
-Właź.-powiedziałam i walnęłam twarzą o poduszkę i wypuściłam w nią powietrze.
-Czemu się nie odzywałaś przez tydzień?-usłyszałam głos Adriana. Odwróciłam się do niego a on jak nigdy uśmiechnięty. Stracić z oczu ten widok? Nie chce w to wierzyć. Momentalnie moje oczy się zaszkliły i wtuliłam się w niego. Kiedy on odwzajemnił gest zaczęłam płakać.-Cii mała. Co się stało?-nie no. Muszę mu powiedzieć.
-Adrian. Ja,ja.. Ja wyjeżdżam.-powiedziałam i znowu się w niego wtuliłam.
-Kiedy i gdzie?-spytał gładząc spokojnie moje plecy.
-Na początku września do Warszawy.
-Jeezzuu i tak sie tym przejmujesz? Ja tam co rusz mam koncerty więc będziemy się widywać.-powiedział i pocałował mnie w głowę. 
-Adrian wiesz że Cię Kocham?-uśmiechnęłam się do niego.
-Wiem Aguś. Ja cię też kocham.-pocałował mnie czule. Po chwili pocałunki przechodziły w coraz to namiętniejsze. Zaczęliśmy się rozbierać i doszło do stosunku. 
-Jesteś świetna w te klocki kotuś.-powiedział łapiąc równy oddech. 
-Ty też niczego sobie.-pocałowałam go i wtuliłam się w jego klate. 
Po godzinie ubrani zeszliśmy na dół bo mama zrobiła obiad. 
-Blee znowu ogórkowa?-spytałam z zniesmaczeniem.  
-Jak znowu córciu? Ostatnio była tydzień temu.
-No to to ostatnio jest. 
-I jak tu ci dogodzić.-mama się zaśmiała i podała posiłek. Po chwili do domu wszedł tata. Znając jego dystans do Adriana odsunęłam się od niego na bezpieczną odległość. Czyli pół metra. 
-Dzień dobry panie Piotrze.-powiedział Adrian na chwilę wstając podając rękę mojemu tacie którą on złapał i lekko potrząsnął.
-Dzień dobry Adrian.-O. Powiedział Adrian czyli dziś ma dobry humor. Podeszłam do taty i dałam mu buziaka w policzek nie widziałam go miesiąc bo był na delegacji. Podobnie zrobiła Karolina i mama. 
-Agniesia ma dla ciebie wspaniałe wieści.-powiedziała mama. Fuck no. 
-Dostałaś się na studia bankowe.
-Tak i nie.-powiedziałam mieszając łyżką w zupie.
-Co to znaczy?-spytał siadając do stołu. 
-Tak dostałam się na studia a nie to znaczy że nie na bankowe na które w ogóle nie składałam papierów a dostałam się na fotograficzne.-nie spojrzałam nawet przez chwile na tatę. 
-Agnieszko tyle razy ci mówiłem. Miałaś iść na studia bankowe a nie na fotograficzne. To ci nie zapewni żadnej przyszłości finansowej. 
-Ale to nie problem. Ja na rapie dużo zarabiam i Agnieszka nie będzie musiała pracować.-wtrącił się Adrian w złą godzinę.
-Wiesz co sądzę na temat tego całego rapowania czy jak to tam nazywacie. Agnieszko. Masz rzucić studia fotograficzne i iść na bankowość. Masz przejąć rodzinny interes razem z Karoliną. 
-O nie. Tego na pewno nie zrobię.-wstałam od stołu i poszłam na górę. Po chwili ktoś wszedł do mojego pokoju. 
-Aguś nie denerwuj się.-powiedziała Karolina. Usiadła koło mnie na łóżku. 
-Jak mam się nie denerwować. 
-Posłuchaj. Tata zawsze uważał że ty przejmiesz rodzinny interes bo masz niezwykły umysł. Powiedz kto potrafi skończyć czteroletnie technikum w dwa lata z najlepszym wynikiem matur? Tylko ty. Ja zobacz. Napisałam matury które ledwo zdałam. Tata chyba komuś innemu przepisze firmę bo ja zamierzam iść na studia dziennikarskie.-zaśmiała się.
-Co? Tata nas pozabija. 
-Dlatego mam pewien plan.-uśmiechnęła się chytrze.
-Jaki?-spytałam.
-Czekaj.-napisała do kogoś sms'a po chwili do pokoju wparował przestraszony Adrian.
-Jezu a ty mnie straszysz ze zemdlała.-usiadł na podłogę oparty o ścianę.
-Jo dobra. Teraz jest sprawa. Aga mogłaby u ciebie zamieszkać? 
-Co?-spytałam równocześnie z Adrianem.
-Pewnie-dodał po chwili.-Ale wątpię żeby wasi rodzice się zgodzili.-Karola spojrzała na mnie jednoznacznie.
-W nocy weźmiemy moje rzeczy.-powiedziałam.
-Okej ale dalej nie kumam.
-Jezuuuuu. Ona ucieka z domu.-dokończyła Karolina 
-Co ale dlaczego?
-Bo tata nas zabije albo zamknie w domu jak się dowie że żadna z nas nie przejmie rodzinnego biznesu. 
-Co ty też nie? 
-Nie. Ja idę na dziennikarstwo.
-O to może będziesz ze mną przeprowadzać wywiady.-zaśmiał się. 
-Tylko jest jedno ale.-powiedziała i spojrzała na mnie.
-Jakie?
-Będziemy musieli zmienić imiona i nazwiska i my też nie będziemy mogły się widywać. 
Kurwa. Zamknęłam się i nic do końca tego dnia nie powiedziałam ale wyprowadziłam się z domu. Znaczy uciekłam. 

Dwa lata później. 

No co się działo przez te dwa lata. Było pół roku latania za nowymi dokumentami. Teraz nazywam się Anna Sitkowska. Nie Agnieszka Ostolska. Haha nazwisko nie przez przypadek wybrane. Mieszkam z Adrianem od dwóch lat układa nam się w miarę. On ma często koncerty. Często się nie widzimy. Z Karoliną jeszcze się nie widziałam w ogóle nie wiem jak się teraz nazywa. Ludzie często myśleli że jestem tą jedną z zaginionych sióstr Ostolskich ale kiedy pokazałam mój dowód przepraszali za pomyłkę. Hahah. Teraz właśnie idę do mojego szefa u którego mam praktyki. Pukam do drzwi. Słyszę proszę więc weszłam. 
-Chciał pan mnie widzieć?-spytałam. Kurwa. To oczywiste było że o mnie mu chodziło. 
-Pani Anno. Mam dla pani wielkie zadanie. Proszę usiąść.
-Więc słucham.-powiedziałam z uśmiechem kiedy usiadłam. 
-Ma pani wielki talent do fotografii a z pewnej firmy dziennikarskiej potrzebują fotografa dla dziennikarki na wyjazd. Poprosili o najlepszego fotografa więc pomyślałem o pani. 
-Emm przepraszam na wyjazd? Ale gdzie?
-Do Hiszpanii. Dziennikarka będzie pisać reportaż o klubie piłkarskim dokładniej o piłkarzach jak się zachowują podczas wyjazdów.-no super. Teraz to raczej mój związek jest bliski końca.-Zgadza się pani?
-Tak zgadzam się.-powiedziałam z lekkim zawachaniem. Adrian przepraszam ale to moja jedyna szansa..


__________________________________________________________________________
No to jak się podoba? Mam nadzieję że nie zlamiłam go całkiem. 
Za pięć dni szkoła. :( Cieszę się też trochę bo będę chodzić do szkoły z moją przyjaciółką. xD 

czytasz=komentuj = motywuj mnie :D 

kiski lofki :* :* <3 <3 

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział 25

Dzieki moim zeznaniom i zeznaniom Bruny Ronaldo i Casillas siedzą za kratami i nie ma możliwości wpłacenia kaucji. I dobrze tak tym frajerom. Casillas tak mocno chciał żeby królewscy byli góra że jak się okazało królewskimi została Barca.
-Mam nadzieję że teraz wszystko się nam ułoży bez żadnych przeszkód. 


Cztery lata później. 
-Mamoo!!!!-Krzyknęła Maja
-Coo?!-krzyknęłam również ponieważ czteroletnia dziewczynka była na górze. 
-Davi mi zabrał minionka od wójka Fabregasa!!!-po chwili mała zbiegła z góry trzymając w ręku tableta.
-Tatuś?-odezwała się do mojego męża.  Wspominałam że Neymar jest moim mężem? Nie chwaląc się od trzech lat.
-Co jest słodziaku?
-Nie będziesz krzyczał?
-Co się stało?
-Ale nie będziesz krzyczeć?-spytała chowając tablet za plecki.
-A co się stało?
-A nie będziesz krzyczeć!?-krzyknęła piskliwym głosem. 
-Nie nie będę!-też krzyknął ale ze śmiechem.
-Ale krzyczysz. To jak?-spytała już normalnie. Ja całą sytuację nagrywam telefonem.
-Dobrze nie będę. 
-Chciałam rzucić nim w Daviego ale trafiłam w ścianę.-zaśmiała się i dała Neymarowi rozwalonego tableta. Po chwili uciekła na górę i zamknęła a raczej trzasnęła drzwiami od swojego pokoju.
-Nie no 6 tablet w tym tygodniu.
-Oj nie przejmuj się to tylko czterolatka.
-Ale dziś jest wtorek. Ona nas wykończy finansowo.-zaśmiał się i opadł na kanapę. 
-Oj Santos jesteś piłkarzem Barcelony od 5 lat i nie powinieneś narzekać na brak pieniędzy. 
-Oj Santos też nie powinnaś bo jesteś żoną tego piłkarza co ma kupe kasy.
-Taa. Wiesz? Trzeba będzie kupić nowy dom.-powiedziałam łapiąc się za bardzo lekko zaokrąglony brzuch.
-Co ty znowu wymyśliłaś? Tu jest cudnie. 
-Cudnie ale za mały jak na piątkę Santosów.
-Jak na piątkę? Nas jest czwórka? Nie wiem jak ty zdałaś szkołę. 
-A ja nie wiem jak ty zdałeś biologię skoro powinieneś wiedzieć że ludzie się rozmnażają. -powiedziałam i położyłam jego rękę na mój brzuch.
-Ty jesteś w ciąży?!-wręcz krzyknął. 
-Noo trzeci miesiąc. 
-Płeć?
-O nie. Nie chcę jej znać. Dowiemy się przy porodzie.
-Noo okej.
-A w ogóle.  Dziś miał przyjść Fabregas co nie?
-No miał ale Carlotta przyjechała i chce z nią spędzić czas.
-A to spoko.
-Po chwili z góry zbiegły dzieciaki.
-mamo on mi nie chce oddać minionka.
-Bo on kocha mojego stitcha!
-Wcale że nie.  On kocha mnie.  A dobra i tak go oddasz.
-Wiem to po co krzyczysz.
-A co do krzyczenia. Tatusiu mamusiu nie będziecie krzyczeli?
-Ej swój tablet rozwaliłaś. Kogo teraz?  Mój Mamy czy Daviego?
-Niee. Postanowiłam wejść na kolejny etap w swoim życiu.-powiedziała poważnie?- spojrzałam na nią miną typu Are you fucking kidding me? Ale po chwili skumałan o co jej konkretnie chodzi ale ciekawe co mała spryciula jeszcze powie.
-No słuchamy.-powiedziałam
-Więc dużo nauczyłam się grając w Pou więc jestem gotowa na własnego swojego pieska.
-Nie ma...-nie dokończył gadać Ney a ja dokończyłam.
-Zgoda. Ale jak się zsiusia lub zrobi kupkę w domu sprzątasz po nim.
-Jej!!-krzyknęła i mnie przytuliła po czym pocałowała w policzek. To samo zrobiła Neymarowi. Dzieciaki poszły się dalej bawić na górę.
-Serio wierzysz że ona się zajmie tym psem?
-Nie ale będę miała z kim siedzieć w domu jak Maja będzie w przedszkolu Davi w szkole a ty na treningu.
-Ale nie raz Bruna przychodzi.  Albo Anto czy Shaki? O albo Daniela.-Wspominałam o Danieli? To narzeczona Fabsia. Urocza z nich para jeszcze jak spacerują z małą Lią. Ich córeczka. Wstałam i nagle przed oczami zrobiło mi się ciemno. 


-Inez! Inez!-zawołała mnie moja siostra. 
-Czego do cholery?!-krzyknęłam i narzuciłam na siebie kołdrę. 
-Powiedz mi jak można spać całą noc i pół dnia w takim pięknym kraju jak Polska.
-Bo śniłam o piękniejszym kraju takim jak Hiszpania i byłam żoną Neymara i miałam z nim dziecko i drugie w drodze. 
-Bajki Bajkami masz 18 lat za dwa dni a takie bzdety wymyślasz.
-Czekaj.-opowiedziałam jej cały sen
-Te jak by prawdziwe. Hah tylko masz tate masz mamę i nie mieszkaliśmy nigdy w żadnej argentynie. Po za tym Adrian przyszedł.
-Hej śpiochu.-powiedział całując mnie w policzek. 
-Wyjdź. Jestem nieogarnięta.-powiedziałam do mojego chłopaka.
-Dla mnie jesteś zawsze idealna. 
-Ejj. Jak jesteś raperem to ty przekaz kieruj godnie z prawdą. Ja idę się ubrać a ty 71 zrób salut i zawieź się pomału do kuchni. Zaśmiałam się i weszłam do łazienki z ubraniami na dzisiejszy dzień. Ten sen na prawdę wydawał mi się realistyczny. Jo ja nigdy nie spotkam Neymara a śnie o nim że mam z nim dzieci. Haha nie no dobre. Ja mam tu chłopaka i też  nie byle jakiego bo Sitek to mój chłopak. Hhah jaram się. Zeszłam na dół  na śniadanie.  Niee. Sorry na obiad.  Potem poszliśmy z Adrianem na spacer.  
-Skarbiee ty teraz będziesz nagrywał kawałek z Guralem co nie?-wyszczerzyłam się do niego. 
-A nooo. Nie. Nie poznam cię z Guralem.. Pamiętasz co było z Tede?-spytał a ja pokiwałam głową na nie udawając że nie pamiętam.-O mój Boże Tede ożeń się ze mną. Podpisz mi płyty wszystkie!!-krzyczał piskliwym głosem a przechodnie się na niego patrzyli jak na ufo.
-Chłopaku ja cie nie znam.-Zaśmiałam się a on mnie przytulił i pocałował mnie w głowę.  
-Kocham cię.-powiedział zatrzymując się i patrząc mi w oczy. 
-Też cię kocham. -powiedziałam i zatopiliśmy się w czułym pocałunku.  

Kilka dni później. 

-Aguś list do ciebie przyszedł!-mama krzyknęła z kuchni.  Już po chwili byłam na dole prawie zabijając się na schodach.  Otworzyłam list i miałam gdzieś co pisze dalej kiedy przeczytałam pierwsze zdanie.  
-Szanowna pani Agnieszko. Gratulujemy przyjęcia na pierwszy rok studiów Fotograficznych w Warszawie. 
-Dostałam sie!-krzyknęłam i przytuliłam się do mamy. 
-A co z Adrianem?-spytała kiedy się od niej odkleiłam. 
Kurde od razu mi uśmiech zszedł z twarzy. Tydzień po naszym szóstym powrocie do siebie mam mu oznajmić że wyjeżdżam z Wrocławia do Warszawy. 
Nie chcę się znowu z nim rozstawać ale te studia to moja jedyna szansa. 



________________________________________

I jak się podoba? 
Cos musiałam naskrobac bo wczoraj mialam dodac ale miałam urodziny i nie mialam zbytnio czasu a dziś ma siostra ale znalazłam trochę czasu zeby napisać ;) 
mam nadzieję ze zaskoczyłam obrotem spraw ;) 

kiski lofki :* :* ♡♡ 


sobota, 16 sierpnia 2014

Rozdział 24

*Bruna*
Nie zostawiałam nawet na chwilę Marca i Ivy samych. Wybudziła się miesiąc temu a mieszka u mnie od tygodnia. Nie wiem czemu byłam dla niej taka wredna. Jest na prawdę fajną dziewczyną i chyba się z nią zaprzyjaźniłam. Dlaczego jestem taką zimną suką? Jej córeczka jest przesłodka. Muszę z nią dziś pogadać. Ja już dłużej tak nie wytrzymam. Przy niej zaczęłam mieć uczucia. Muszę też przeprosić Neymara. Kiedy z nim byłam darzył mnie miłością a ja wykorzystywałam go finansowo. Marc będzie musiał znaleźć sobie inną dziewczynę. Ona musi poznać swoje prawdziwe życie przy Neymarze. Siedziałam w kuchni i czekałam jak zejdzie na dół. Przy okazji zadzwoniłam do Neymara i Marca żeby jak najszybciej przyjechali do mnie. Temu pierwszemu wkręciłam kit że Maja jest chora a temu drugiemu że Ivy go potrzebuje. Po chwili usłyszałam huk. Poszłam szybkim krokiem w miejsce hałasu i zobaczyłam Ivy trzymającą się za głowę. 
-Nic ci nie jest?-spytałam przerażona.
-Co ty kurwa znowu wymyśliłaś?!-krzyknęła. Wiedziałam że wróciła prawdziwa Ivy.
-Powiedz co pamiętasz.-powiedziałam
-Wszystko! Gdzie Neymar?  Pakuje się i wyprowadzam się. Nie wiem co miałaś w planach ale nie udało ci się to.- po chwili do domu wparował Neymar i Marc.
-Kochanie.-powiedziała i rzuciła się na Brazylijczyka.-Ty się do mnie nie zbliżaj.-powiedziała do Marca.
-Odzyskałaś pamięć.-powiedział szczęśliwy Neymar. 
-Pakujemy mnie i Maję i jedziemy do nas.
Sprawy potoczyły się szybko. Po 20 minutach zostałam sama w domu. Nawet Marc nie został. Rozpłakałam się. Chciałam jej wszystko wyjaśnić że to nie ja wszystko uknułam tylko te dwa popieroleńce. Ostatni raz coś robię dla nich. Po chwili do domu wparowali oni.
-Ty szmato zajebana!-krzyknął starszy i uderzył mnie.
-Mówiłem że ona to schrzani.
-Nie moja wina że odzyskała pamięć!-krzyknęłam.-Ostatni raz robię coś dla was! Macie zniknąć z mojego życia!-krzyknęłam i oberwałam drugi raz. Tym razem od młodszego.
-Dobra. Znajdziemy inną kurwę co będzie nas wyręczać ale najpierw zabawimy się z tobą.-przestraszyłam się ich więc dzwoniłam do Ivy tak żeby oni nie widzieli. Jeśli odbierze a ja nie będę się odzywać może ogarnie że jest coś nie tak.

*Ivy*

Siedzieliśmy z Neymarem i cieszyliśmy się sobą cały czas dzwonił mój telefon.
-Kto dzwoni kotek?-spytał Neymar.
-Bruna. Nie odbieram.-wyciszyłam telefon i wtuliłam się w Neymara pogrążając się w jakimś romansidle. Po chwili do domu wparował Fabregas.
-Ivy słoneczko.-rzucił się na nas.
-Ej Fabsiu wiesz że nas to boli?-spytałam kiedy leżałam pod jego ciężarem.
-Wiem.-zaśmiał się i zaczął jeszcze bardziej po nas skakać. Kiedy przestał zrobiłam mu herbatę i wróciłam do oglądania filmu.
-Ej dziś jest powtórka meczu jakiegoś.
Cesc wziął pilot i przełączył. Mecz pierwszy El Clasico wtedy kiedy się wybudziłam.
-Fabregas serio? Chcesz oglądać mecz na którym grałeś?-Neymar spytał i chciał przełączyć ale wyrwałam mu pilot.
-Nie. Oglądamy mecz. Nie widziałam go.-powiedziałam.
Po obejrzanym meczu zobaczyłam że Fabregas śpi u nas na kanapie. Nie mogłam się ruszyć bo oparty był o moje ramie.
-Nie no bez jaj.-powiedziałam śmiejąc się przy tym kiedy zobaczyłam że Ney śpi na moim drugim ramieniu. Po chwili z dołu zszedł zaspany Davi. No tak było grubo po 22. A on lubi się szybko kłaść spać. W końcu jak na prawie 4 letnie dziecko przystało.
-Mamusiu nie mogę spać. A co tu robi wujek Cesc?
-Śpi sobie. Wiesz? Mam pomysł.-na trzy cztery wstałam a oni zderzyli się głowami.
-Ała!-krzyknęli a po domu rozbiegł się mój i Daviego śmiech.
-No i z czego się śmiejecie? My tu wstrząśnienie przechodzimy-powiedział Fabregas pocierając obolałe miejsce.-Ej która godzina!?-spytał dosyć głośno. Spojrzałam na telefon a tam 23 nieodebranych połączeń od Bruny.
-22:32
-Cholera dziubasek zabije że nie zadzwoniłem!-krzyknął i wybiegł szybko z domu. Po chwili wrócił Miał przerażenie w oczach.-Davi chodź. Wujek położy cię spać a Mamusia i tatuś zobaczą coś na dworzu.-pokazał głową w stronę drzwi jak się odwróciliśmy on wchodził z Davim na górę.
Wyszliśmy na dwór. Za drzwiami nikogo nie było. Neymar odszedł kilka kroków od drzwi i się przeraził.
-O kurwa.-pobiegł kawałek za drzwi i podążyłam w jego ślady. Koło domu leżała pół przytomna Bruna.
-Kurwa trzeba ją zawieźć na pogotowie!-krzyknęłam. No tak ja zamiast robić to myślę. Wbiegłam do domu i wzięłam pierwsze lepsze kluczyki od samochodu. Otworzyłam garaż i po kliknięciu automatycznego otwierania odezwał się czarny samochód taki podpadający pod terenowy. Zajechałam pod bramkę i Neymar wsadził ją do tyłu żeby się położyła. Nogi i tak miała na dole. Chuj z tym jak nas traktowała ale to w końcu człowiek i ona mogła nam zejść z tego świata na naszym trawniku. Neymar usiadł koło mnie a ja z piskiem opon ruszyłam z pod domu. Fabregas na pewno zajmie się dziećmi. Pogada sobie z Pique u nas. Po kilku minutach byłam na miejscu. Brunę zabrali a my czekaliśmy. Zadzwoniliśmy po Marca bo tylko jego znaliśmy z jej rodziny. On był na miejscu po pół godzinie bo mieszka kilka dzielnic dalej niż my.
-Co z nią?-spytał zapłakany.
-Nic nie wiemy.
Trzymali nas w niepewności przez kilka godzin. W końcu przyszedł lekarz.
-Co z nią?-spytałam. Tak martwiłam się o nią. Ona przez ten tydzień który u niej mieszkałam troszczyła się o mnie.
-Jest pani z kimś z rodziny?
-Ja jestem jej kuzynem.
-Mógłby pan zadzwonić po jej rodziców? Wiem że jest pełnoletnia ale kuzyn to nie to samo co rodzic.
-Panie doktorze ale ona nie ma rodziców. Porzucili ją jak miała 3 latka a moi rodzice ją zaadoptowali. Mój tata mieszka w  Sant Jaume dels Domenys a to kawał drogi.
-No dobrze. Więc. Panna Bruna została zgwałcona brutalnie kilkakrotnie. Próbowała się bronić bo widać ślady i musiała zostać wyrzucona z jadącego samochodu i to gdzieś blisko domu pana Neymara ponieważ w takim stanie daleko by nie zaszła. A do tego ma wiele obrażeń zewnętrznych.-kiedy to usłyszałam nie mogłam uwierzyć. Może gdybym tam była  by nie doszło do tego? Nikt tego nie wie.
-Możemy do niej wejść?-spytał Marc.
-Owszem. Tylko proszę nie przemęczać mi pacjentki.
Weszliśmy do jej sali a ona grzebała coś w swoim telefonie.
-Bruna.-odezwał się cicho Marc. Ona go nie słuchała zaczęła walić swoim telefonem o pościel a potem rzuciła go o ścianę i się rozpłakała. Bartra podszedł do niej i ją przytulił. Ona się w niego wtuliła.
-Przepraszam Bruna.-powiedziałam i pierwsze łzy z moich oczy popłynęły. Ona się odkleiła od Marca i spojrzała na mnie.
-Ty? Za co ty mnie przepraszasz? To ja powinnam cię przeprosić. Jak idiotka dałam się w kolejne gówno które pojebańce kazali mi zrobić. Przez ten czas zrozumiałam jaką zimną suką byłam rozbijając wasz związek. Neymar ciebie też przepraszam bo jak byliśmy razem ja wykorzystywałam cię na tle pieniędzy. Marc ciebie przepraszam że też cię w to wplątałam. Nie wiem jak można być takim człowiekiem.-rozpłakała się ale tym razem to ja ją przytuliłam.
-Przepraszam cię za to że nie odbierałam telefonów. Gdybym wiedziała odebrałabym za pierwszym razem.
-Kiedy oni mnie gwałcili czułam się jak śmieć. Tak jak potraktowali mnie rodzice. Tylko durny pięciolatek chciał żebym z nim zamieszkała i jego rodzice uchronili mnie przed sierocińcem. Oni mi dawali miłość i troskę a ja to odtrącałam. Prze ze mnie mama Marca nie żyję. Pojebana jedenastolatka bawiła się na ulicy. Jechał jakiś pijak i ciocia chciała mnie ratować i ją przejechał a nie mnie. Uderzyła  głową o krawężnik i zmarła. Czy ja do cholery muszę wszystko psuć!?-krzyknęła a ja spojrzałam na Marca. Zaczął płakać na wspomnienie o jego mamie. Podeszłam do niego i go przytuliłam.
-Wiesz kto cię zgwałcił?-spytał spokojnie Neymar.
-Aveiro i Casillas. Z tej dwójki Cristiano cię potrącił.-w tym momencie nie wiedziałam co powiedzieć.


________________________________________________________________________

Pam pam pam i jest kolejny.
No to macie sprawcę wypadku. :)

KOMENTARZ=MOTYWACJA :D 

środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział 23

26 październik
Rozpoczęcie El Clasico
* Ivy *
Chciałam otworzyć oczy ale rażące światło przymusowo je zamykało. W ogóle gdzie ja jestem i kim jestem? Nic nie pamiętam. Jak to możliwe. Otworzyłam oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej boląca noga dała się we znaki. Zobaczyłam jakiegoś faceta koło mojego łóżka.
-Kim pan jest?-spytałam
-Jestem lekarzem. Jak się pani czuje. Pamięta coś pani?
-Dobrze się czuję tylko nic nie pamiętam. Jak ja się nazywam?
-Nazywa się pani Ivy Dare, ma pani 21 lat. Zaraz powiadomię odpowiednie osoby że wybudziła się pani.
Lekarz wyszedł a ja wyjrzałam z łóżka przez okno. Po chwili do sali weszła jakaś kobieta. Była bardzo śliczna. 
-Kochana całe szczęście że się już wybudziłaś. -Podeszła do mnie i przytuliła.
-Przepraszam ale kim jesteś?-spytałam.
-Jestem Bruna. Twoja najlepsza przyjaciółka.  Przyjaźnimy się od kołyski. Nasze mamy się przyjaźniły.-miała przyjazny wyraz twarzy więc wiem że nie okłamuje mnie. 
-Możesz opowiedzieć coś o mnie?
-Pewnie. Jesteś Ivy masz córeczkę.  Twoim byłym jest Neymar da Silva Santos piłkarz znany na całym świecie. Chciałaś mu odebrać Maje. On ci na to nie chciał pozwolić i wybiegłaś z jego domu prosto pod samochód. Tak tutaj trafiłaś i masz amnezję. Znając życie i jego będzie wykorzystywał twoją amnezję i będzie dalej udawał że jesteś jego narzeczoną swojemu synkowi będzie kazał mówić do ciebie mamusiu i przekupi dużo ludzi by cię okłamywali.-wtedy do sali wszedł jakiś chłopak.
-Hej kochanie.-powiedział i chciał mnie pocałować. Odsunęłam go.
-Kim on jest?-spytałam mojej przyjaciółki.
-To jest Marc Bartra twój chłopak.  Neymar jest strasznie o niego zazdrosny tym bardziej że grają razem w drużynie.
-Przepraszam nic nie pamiętam.-powiedziałam i popatrzyłam na chłopaka.
- Nic nie szkodzi kochanie.-podszedł do mnie i mnie pocałował. 
*Bruna*
Udawać zatroskaną przyjaciółkę Ivy? Zrobione. Moi zleceniodawcy kazali mi ogarnąć jakiegoś chłopaka z Barcy żeby udawał jej chłopaka.  Pech trafił na Bartrę że będzie się obściskiwał z tą szmatą. No ale czego kuzyn nie zrobi dla kuzynki. Stwierdził że ona mu się już dawno podobała.  Fuuj. A tam. Dziś jest mecz Real Barca. Bartra będzie grał ale to dopiero później.  Kurwa w każdej chwili może wejść Neymar. No i tak się właśnie stało. 
-Ivy kochanie.-Chciał do niej podejść ale kiedy zobaczył mnie jak stoję przy oknie zatrzymał się w pół kroku. -A ty co tu do chuja robisz?!-krzyknął. -Marc a ty szybciej nie mogłeś zadzwonić że Ivy się wybudziła?
-Stary rozumiem że się martwisz o swoją byłą narzeczoną nie zabronię się wam widywać ale to jest moja dziewczyna i pozwól że będę się mógł sam nią zajmować.
-A to ty jesteś ten Neymar. To twoja wina. Gdybyś sam od razu oddał mi córkę nie leżała bym tu i bym wszystko pamiętała.
-Ivy na prawdę im wierzysz?-spytał ze łzami w oczach? Och jakie to wzruszające. Tak bardzo że aż wcale.
-Jak mam nie wierzyć mojemu chłopakowi i przyjaciółce?
-Bartra kurwa chuju zajebany. Dałeś się wciągnąć w te jej durne gierki?
-Możesz stąd wyjść? Musisz się z tym pogodzić że nie jesteście już razem.
Haha gdyby frajer wiedział że jak on jest tu w jego domu jest mój brat który zabiera wszystkie ciuchy Ivy do mojego domu. Małej rzeczy też.  Chuj później przeniesie się ją do Bartry. Nie wytrzymam z nią długo. 
-Niech mi powie swoją wersję. -zatkało mnie to co powiedziała ta szmata.
-A więc tak. Poznaliśmy się na boisku jak chciałaś zrobić przewrotkę ale ci się nie udała i skręciłaś kostkę. Mieszkałaś z dwoma przyjaciółkami jedna Louise nie żyje bo miała w sobie śmiertelną dawkę narkotyków i została wielokrotnie brutalnie zgwałcona. Druga Phoebe to ci zaraz o niej opowiem. Kiedy ty byłaś w Argentynie u mamy która zmarła ja czekałem na ciebie w domu. Przyjechałaś kilka dni wcześniej i zastałaś mnie w dość nietypowej sytuacji. Spałem z Phoebe Natalią Siwiec i tą tu o to obecną.-pokazał na mnie.
-I co teraz próbujesz nas skłócić?!-krzyknęła.-Wyjdź stąd nie chcę cię znać. A i jeszcze chcę widzieć tu i teraz moją córeczkę!-krzyczała jeszcze bardziej.
-Twoje życzenie dla mnie rozkazem.-powiedział i wyszedł  na korytarz. Mała dziewczynka u niego na rękach a obok nóg Davi mały bachor. Grr. Nie lubię tego dzieciaka.
-Mamusia!-krzyknął i podszedł do Ivy.
-Bruna mi  mówiła że będziesz tak kazał mówić temu dzieciakowi.-powiedziała. Nie no co raz bardziej mnie zaskakuje.-Sory mały nie znam cię.-odsunęła go.-A teraz chcę moją córeczkę i idź stąd.-Pocałował dziewczynkę i podał ją Ivy. 
-Nie wiem co knujesz ale odkręcę to.-powiedział do mnie.-A ty nie pokazuj mi się na oczy i nie właź mi w drogę.-powiedział do Bartry. Wyszedł a Ivy popłakała się. 
-Ej mała nie płacz.-powiedziałam przytulając ją 
-Kto jest jej ojcem. Ty czy Neymar.-spytała Bartry.
-Jego. Na prawde ale wychowam jak swoje.-pocałował ją. -Okej skarbie ja muszę lecieć na mecz. Kibicuj mi. 
-Nie mam chyba wyboru.-pokazała mu tatuaż na nadgarstku.

*Fabregas*

Siedziałem w szatni z chłopakami i jadłem kolejne opakowanie danonka. Nagle wparował Neymar cały załamany i zapłakany. 
-Stary co się stało?-spytał go Leo.
-Ivy się wybudziła.-powiedział
-No to chyba dobrze powinieneś się cieszyć. -odwróciłem od niego wzrok i oblizałem wieczko od kolejnego danonka. 
On wytłumaczył nam całe zajście w szpitalu. Ivy jest dla mnie jak siostra. Nie pozwolę żeby Bruna odsunęła ją od Neymara. Luis stanowczo powiedział że w tym meczu nie zagram. Postanowiłem działać. Ale nie zdradzę moich planów.  
-Zobaczysz amnezja przejdzie i Bruna będzie załamana że jej plan diabli wzięli.-powiedziałem jedząc dalej danonki. Są cholernie dobre. 
-Ty może byś się do meczu przygotował a nie cały czas te danonki wpierdalasz.-powiedział zbulwersowany Pique. Spojrzałem na niego miną typu WTF!?-Swoją drogą daj jednego.-Dałem mu całe opakowanie. Po chwili do szatni wszedł Bartra. Kiedy Neymar go zobaczył wymierzył mu z pięści w jego buźkę. Bartra stał spokojnie. 
-Po chuj dałeś się wkręcić w głupie gierki Bruny?!-krzyknął Neymar kiedy został oderwany od Marca. 
-Neymar. Czy ty jesteś aż tak głupi? Moja kuzynka nie jest na tyle mądra żeby obmyślić coś takiego. 
-Czekaj czekaj. Bruna to twoja kuzynka? -spytałem po chwili. 
-Tak. Ona by jedynie mogła wkręcić kit jej że ona cię nienawidzi. Ona musi być kogoś marionetką. Jak będę sam z Ivy wszystko jej wytłumaczę o ile Bruna nie wyprała jej już mózgu.  Aż taki głupi nie jestem i bez serca żeby odbierać miłość życia mojemu przyjacielowi.  
-Przepraszam stary.-powiedział Neymar przytulając Bartrę.   
-Noo a teraz zjedzcie po danonku.-podałem im po kubeczku a cała szatnia się na mnie wydarła.
-Skończ z tymi danonkami!!-ja upuściłem danonki i zacząłem machać rękoma we wszystkie kierunki. 
-Idźta wy marnotrawcy jedzenia.-powiedziałem oburzony i usiadłem na ławce. 

Po meczu

Pierwszy mecz El Clasico wygrany dla nas 3:0. Cieszymy się jak dzieci. Gole strzelone przez Neymara Messiego i mnie wywołały wspaniałe okrzyki naszych kibiców. Luis jednak wpuścił mnie na boisko a nie Masherano. Na koniec meczu wszyscy rzucili się na mnie Leo i Neymara. Wieczorem pojechałem do szpitala gdzie leżała Ivy. Wszedłem do sali a tam była Bruna. 
-Kim jesteś?-spytała uśmiechnięta Ivy a Bruna spojrzała  na mnie jakby chciała mnie udusić.  Niech Marc spełnia swój plan. Ja mu w tym pomogę.  
-Ja jestem Cesc Fabregas yy znaczy Francesc. 
-Kim dla mnie jesteś?
-Przyjacielem. Prawie jak brat.
-No to siadaj. 
-Muszę się przywitać z Bruną.-podszedłem do brunetki i udałem że całuję ją w policzek.- Nie wiem co knujesz ale rozgryzę to jak jabłko. Twarde jabłko. -ona się zaśmiała ale to był normalny śmiech nie udawany. Ludzie ja tu próbuje być poważny a ona się śmieje.  Pogadałem z dziewczynami bo Bruna co chwilę coś dogadywała. Pokazałem zdjęcia moje i Ivy jak "jeszcze była z Neymarem". Nagle się rozpłakała.
-Ej co jest słodziutka?-spytała z wielkim przejęciem Bruna. 
-Tak bardzo bym chciała wszystko pamiętać.  Pierwsze spotkanie z tobą i z każdym kto w moim życiu zaistniał.  Najbardziej bym chciała pamiętać dzień w którym na świat przyszła Maja.-pokazała w stronę okna a tam w wózku leżała moja najukochańsza kruszynka. Od razu wstałem z krzesła i podszedłem do niej. Nie spała więc wziąłem ją na ręce. 
-Hej malutka. -Powiedziałem na co mała się uśmiechnęła. 
-Powiecie mi kto jest jej chrzestnymi?-spytała moja przyjaciółka.  
-Ja i Inez.-powiedziałem. 
-Kto to Inez?-spytała
-Twoja siostra.
-Ja mam siostrę? Dlaczego mi nie powiedziałaś?
-No masz i do tego bliźniaczkę. 
Gadaliśmy do póki nie zasnęła Maja i Ivy. Wtedy mogłem pogadać z Bruną. Oczywiście szliśmy już do samochodów.  
-Bruna co ty kombinujesz. 
-Nie twoja sprawa Fabregas. 
-Kto cie w to wciągnął? Sprawca wypadku? Czy ty ją potrąciłaś?-złapałem ją za rękę i odwróciłem do siebie. 
-Nie jestem na tyle głupia żeby zmarnować sobie życie jak ten idiota co ją potrącił. 
-Wiesz kto to zrobił?- przez chwilę jakby się wahała. Ale wróciła jej pewność. 
-Nie nic nie wiem.  
-Powiedz jaki masz w tym interes że rozbijasz rodzinę Neymarowi?-ona się rozpłakała i poszła do swojego samochodu i odjechała z piskiem opon. 
Fabregas zrozum kobiety. Wtedy z nimi gadaj. 
Pojechałem do domu pogadałem przez telefon z dziubaskiem umyłem się i poszedłem spać.  Tyle wrażeń na jeden dzień mi starczy. Przynajmniej mogę być blisko Ivy. Bartra chłopaku wyjaśniaj to szybko. Jednak... zanim poszedłem spać zjadłem pięć kubeczków danonków.

_________________________________________

I jak się podoba?? 
Kiski lofki :* :* ♡♡ 

wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział 22

*Neymar*
Kiedy Ivy wyszła mała obudziła się i zaczęła gaworzyć. Wziąłem ją z uśmiechem na ręce i bawiłem się kiedy rozległo się po domu głośne pukanie do drzwi. Otworzyłem je z uśmiechem a za drzwiami stała wysoka brunetka z przerażeniem w oczach. 
-Ivy miała wypadek. Koło domu Louisa.-powiedziała.  To chyba ta Eleanor ale nie miałem czasu żeby o tym myśleć. 
-Zostań z dziećmi. -powiedziałem i delikatnie dałem jej do rąk Maje. Po kilku sekundach widziałem jak zabierają Ivy do karetki. Policja spisywała chyba sprawcę wypadku.  Chciałem podejść do niego i go zabić.  Skrzywdził mój świat. W szybkim tempie byłem trzymany przez Zayna i Liama. Chciałem się im wyrwać ale byłem zbyt słaby.
-Stary to nie on. On był świadkiem.  Sprawca uciekł.-powiedzieli a ja padłem na kolana i zacząłem płakać.
-Boże dlaczego pozwoliłeś ją skrzywdzić? Już raz ją straciłem nie chcę żeby mnie opuściła ponownie. Boże co ja ci takiego zrobiłem że muszę cierpieć!! No co!?!?!?-darłem się do nieba.  Łzy leciały mi po policzkach.-Co będzie ze mną? Kij ze mną pomyślałeś co będzie z Mają? Z Davim?
-Człowieku ogarnij się. Eleanor zostanie z dziećmi.  Chodź pojedziemy do niej do szpitala.-powiedział Louis. Po niedługiej chwili byliśmy w szpitalu. Pobiegłem do recepcji by uzyskać informacje na temat mojej narzeczonej.
-Gdzie leży Ivy Dare?-spytałem
-Kim pan dla niej jest?-spytała.
-Narzeczonym.
-A pan?-spojrzała na Louisa.
-Przyjacielem.-poszperała coś w papierach i się na nas spojrzała.
-Może wejść tylko narzeczony. Pierwsze piętro pokój numer 113.-bez wahania Pobiegłem do wyznaczonego celu. Zobaczyłem ją przez okno. Miała poobijaną całą twarz. Złamaną nogę.  Spotkałem po drodze lekarza.
-Doktorze co z nią. -pokazałem na Ivy. On tylko westchnął.
-Doznała ciężkiego wstrzaśnienia mózgu i będzie miała amnezję. Nogę ma złamaną w czterech miejscach. Widocznie sprawca musiał przejechać po kończynie. Żadnych urazów wewnętrznych więcej nie ma więc nawet wyszła dobrze z tego wypadku. Jak na razie jest w śpiączce farmakologicznej a jak się wybudzi zobaczymy co dalej.
-Ile będzie trwała śpiączka a ile amnezja.
-Więcej informacji udzielę bliskiej rodzinie.
-Panie doktorze ja jestem jej najbliższą rodziną.  Jestem jej narzeczonym w domu czeka na nią dwójka małych dzieci. Jej siostra mieszka w Argentynie także ma małe dziecko i wątpię że ktoś się nim zaopiekuje.
- No a więc tak. Śpiączka nie wiadomo kiedy minie ale gorzej z amnezją. Może pan na chwilę do niej wejść.-powiedział i odszedł. Niepewnie wszedłem do jej sali wyglądała tak bezbronnie. Usiadłem koło jej łóżka ująłem jej dłoń w ręce i zacząłem płakać.
-Obiecuję ci skarbie dorwę tego który ci to zrobił.

*Sprawca wypadku*'

-Siema stary i jak szmata załatwiona?
-No pewnie że tak. Odleciała kilka metrów a na dokładkę przejechałem jej po nodze.
-Mogłeś dobić tą dziwkę.
-Wiesz musiałem udawać że to niby wypadek, bo jakiś kolo szedł z nad przeciwka więc dałem po hamulcach.
-Ty kurwo palestyńska to siedzimy w bagnie!
-Ta tylko pomyśl debilu bez szkoły że rejestracje miałem zasłonięte.
-No to masz szczęście.
-Haha a mogłeś widzieć jej przerażenie w oczach. Myślałem że jebnę ze śmiechu.-zaśmiałem się do słuchawki.
-Mogłeś to nagrać. Okej skoro odleciała kilka metrów to wstrząśnienie i amnezja gwarantowana teraz dzwoń do naszej dziwki i ona odegra resztę pokazu.
-Okej.
Rozłączyłem się i po chwili usłyszałem głos kobiety po drugiej stronie telefonu.
-No hej kociaku co tam?
-Bruna kochanie będziesz odgrywała przyjaciółeczkę Ivy.
-Co tej szmaty?! Nigdy.
-Kurwa ale posłuchaj.-wyjaśniłem jej sytuacje z przed kilkudziesięciu minut, a ona się tylko zaśmiała.
-Ja bym ją dobiła. Tylko że teraz będę musiała pilnować Neymara żeby nie był przy niej jak się wybudzi. 


*Neymar*

Siedziałem pod jej salą kiedy przebiegł Fabregas i Pique. Przytulili mnie a ja po raz kolejny tego wieczora zacząłem płakać. Kiedy chłopacy zobaczyli ją za szybą także zalali się łzami.  Siedzieliśmy w ciszy do kiedy pielęgniarka nie przyszła z trzema kawami.
-Panowie jest już 2 w nocy idźcie do domów.  Na pana czekają dzieci. Na pana synek i narzeczona a na pana ukochany pies.-Dała nam po kawie i poszła. 
-Ona ma rację.  Ja Shakirze też nic nie powiedziałem. Idź do domu. Eleanor z Louisem nie będą mogli się zajmować cały czas dziećmi.  Maja z Davim potrzebują teraz taty. Ivy jak się wybudzi na pewno do ciebie zadzwonią.-ma rację.  
Chłopacy zawieźli mnie do domu a sami odjechali. Wszedłem do domu w którym zastałem ciszę. Dzieci pewnie śpią.  Na kanapie zauważyłem śpiącego Louisa i wtuloną w niego Eleanor. Poszedłem na górę by wziąć zimny prysznic. Chociaż częściowo zmyję z siebie problemy. Na prawdę nie wiem kto by chciał jej zrobić krzywdę. Zajrzałem do pokoju Daviego a on słodko spał w łóżku.  Poszedłem do sypialni gdzie równie słodko w łóżeczku spała Maja. Położyłem się do łóżka w którym brakowało mojego całego świata.  Brakowało mojej Ivy. 

_______________________________________

I jak się podoba? 
Jak myślicie kto jest sprawcą? Obstawiacie kogoś czy pojawi sie ktoś nowy?? ;) 

Kiski lofki :* :* <3 <3

niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział 21

Obudziłam się z samego rana przez płacz Majki. Ale nie jako Ivy Dare zwykła dziewczyna tylko Ivy Dare narzeczona Neymara da Silvy Santosa Juniora matka jego córki. Ponad rok temu nie pomyślałabym że będę go znała a dziś? Jestem jego całym światem. Kocham go taką samą miłością jaką darze Daviego i Majkę. Heh pewnie Davi będzie z Kają a Maja z Fabiankiem. Ciekawie by było. Wstałam z łóżka i uspokoiłam dziewczynkę.
-Mama.-powiedziała.
-Dobrze już idziemy wszamać coś.-wzięłam ją na ręce i zeszliśmy na dół. Mała wypiła całą butelkę mleka i po chwili na dół wszedł Davi.
-Hej mamusiu hej siostrzyczko.-pocałował nas i usiadł do stołu.-Zrobisz na śniadanie naleśniki?-zrobił duże oczy.
-No pewnie.- Wsadziłam małą do kojca a ona zaczęła się bawić się zabawkami. Zaczęłam robić ciasto naleśnikowe. Po dłuższej chwili miałam usmażone.
-A co tu tak ładnie pachnie.-powiedział Ney przytulając mnie od tyłu.
Ten dzień na prawdę zaczynał się świetnie.
-Tata!
-Co jest łobuzie?-spytał
-Pójdziemy dziś na lody?-spytał
-Oj my z mamusią cie chyba za bardzo rozpieszczamy.-zaśmiał się
-Wcale że nie. Tylko dajecie mi to czego chce.-uśmiechnął się dumnie.
-To jest właśnie rozpieszczanie.-zaśmiałam się i dokończyłam smażenie naleśników.
Po zjedzonym śniadaniu poszliśmy na spacer i obiecane lody.
-Neymar hej kochanie.-powiedziała znienawidzona prze ze mnie osoba. Rzuciła mu się na szyję i zaczęła całować. Odsunęłam ją od niego jednym szarpnięciem.
-Co ty tu robisz szmato?-powiedziałam Davi odszedł z Mają na plac zabaw więc nie musiałam ograniczać mojego słownictwa.
-Nie do ciebie mówiłam szmato.-znowu uwiesiła się na Neymara ale tym razem on ją odepchnął.
-Phoebe co ty do cholery odpierdalasz?-powiedział.-Zostaw mnie i moją narzeczoną w spokoju.-powiedział po czym mnie przytulił i poszliśmy do dzieci. Nazwał mnie swoją narzeczoną jakie to słodkie. Tego dnia nie zepsuje mi nawet ta popierdolona szmata.
-Mamusiu tatusiu Maja płacze.-Davi podjechał z wózkiem. Wzięłam małą na rączki i nie dało się jej uspokoić.
-Ooo nasza mała Majka rośnie.-powiedziałam z uśmiechem.
-Co jej jest?
-Ząbkuje.-powiedziałam i podałam małej gryzaka. Po niedługiej chwili się uspokoiła.
Chodziliśmy po parku a do Neya zadzwonił jakiś telefon.
-Halo?
-...
-A siema stary. Co jest?
-...
-Ooo to super. No chyba jak stoisz pod drzwiami to nikogo nie ma. Niedługo wrócimy z Ivy i dzieciakami.
-...
-Oj zobaczysz.
Rozłączył się i przytulił mnie.
-Mam dla ciebie niespodziankę.
-Znowu? Co raz bardziej mnie zaskakujesz Santos.-zaśmiałam się.
-To fajnie ale musimy już wracać.-wyszczerzył się.
-No okej. I tak muszę małą nakarmić. Spojrzałam na zegarek i była 15.
Poszliśmy do domu a pod drzwiami siedział nie kto inny jak Gustavo.
-Siema.-krzyknął a ja się na niego rzuciłam.
-Lima jak ja cię dlugo nie widziałam. 
-To jednak jesteście znowu razem. A już myślałem że będę miał u ciebie jakieś szanse.-puścił mi oczko
-Ej ja to wszystko słyszę.- powiedział Ney podjeżdżając z Majką.
-Wiem wiem stary.-zaśmiał się przyjaciel mojego narzeczonego. Kurde jak to fajnie brzmi.-A co to za ślicznotka.-powiedział kiedy zaglądął do wózka.
-A to nasza córeczka Majka.-zapodał Ney.
-Śliczna ee po tatusiu.-powiedział Gustavo.
-No chociaż jeden sie ze mną zgadza.
Weszliśmy do środka i poszłam robić herbatę.  Kiedy czekałam na wodę zadzwonił mój telefon. Dzwonił Fabregas.
-No hej Fabsiu co tam?
-Chciałbym cię i Neymara zaprosić do mnie na kolacje.
-Wiesz dziś przyjechał do nas Gustavo i nie wiem czy się wyrobimy?
-No ale mi chodzi o jutro.
-O jutro? A no chyba że. Nie no spoko wpadniemy. A jest jakiś określony powód?
-Poznacie kogoś.  Papatki mała.  -Rozłączył się i tyle go słyszalam.
Poszłam do salonu z herbata a Gustavo trzymał Maje że sprężynkowała na nóżkach. Wypiliśmy herbatę a Lima się już zwijał.
-Następnym razem wpadniesz na dłużej. -uśmiechnęłam się do niego.
-Pa Majcia. Na razie łobuzie.-pożegnał się z dziećmi potem z nami. Kiedy nasz przyjaciel wyszedł usiadłam z Neymarem na kanapie i oglądaliśmy jak Majka próbuje raczkować. 
-Jesteśmy jutro zaproszeni na kolacje.-powiedziałam przytulając się do Neymara.
-Taa? A do kogo?
-Do Fabregasa. Mamy kogoś poznać. 
-O no to super. A z dziećmi czy bez? 
-Chyba bez bo mówił że zaprasza Ciebie i mnie.-po chwili dostałam sms od Fabsia.-O o wilku mowa. 
Zapomniałem ci powiedzieć. Davi i Majka są też mile widziani. :) :) 
-A jednak dzieci też idą.-zaśmiałam się. 
Była godzina 17;30 na prawdę nudziliśmy się. dzieci spały na podłodze. 
-Wiesz? Może pójdę po Louisa i chłopaków zajmą się dziećmi a my powłóczymy się po mieście. Co o tym myślisz?
-Dobry pomysł. A nie lepiej zadzwonić?
-Nie przejdę się.-pocałowałam go w policzek i wyszłam z domu. Byłam koło domu mojego przyjaciela i usłyszałam szybko jadący samochód potem pisk opon uderzenie ból. Po wszystkim widziałam tylko ciemność, pustkę. Kompletne zero. 

____________________________________________________________________-

Mam nadzieję że nie jesteście źli że Ivy miała wypadek :D 
Rozdziały będę pisała trochę krótsze bo nwm czy z dłuższymi dojadę do 30 przed początkiem roku szkolnego. W roku szkolnym rozdziały rzadko będą się pojawiały bo wiecie. Nowa szkoła więcej lekcji. Nie wiem czy ktoś wie ile w technikum jest nauki :( A ja do kujonów nie należe xD 

Kiski lofki :* :* <3 <3



czwartek, 7 sierpnia 2014

Ogłoszenia parafialne

patrzam patrzam na mojego bloga a tam??
Ponad 2000 
odwiedzin :D 

Nawet nie wiecie jak się cieszę :D 

Dziękuje wszystkim co czytają to opowiadanie :D 

Zostawiacie po sobie jakiś ślad w formie komentarzy 

Każdy z nich mnie cieszy nawet nie wiecie jak bardzo :D 

Kocham was przy okazji...

Zapraszam na 20 rozdział :D 
Przed chwila dodałam :D 


Kiski :* :* :* Lofki <3 <3 <3 

Rozdział 20

Obudziły mnie ciepłe słoneczne promienie i pocałunki Neya które zostawiał na mojej szyi. Skumałam że ma trening o 15 czyli jest 14 i zaraz pojedzie.
-Wstawaj śpioszku.-powiedział kiedy zobaczył że moje oczy się lekko otworzyły.
-Dałeś dzieciom jeść?-spytałam i podniosłam się do pozycji siedzącej.
-Tak. Powiem ci, Maja zrobiła niezły koncert a ciebie się za chiny nie dało dobudzić.-zaśmiał się.-Za chwilę jadę na trening a wieczorem cię gdzieś porywam.-pocałował mnie czule.
-A gdzie?
-A to niespodzianka. Dobra ja już muszę lecieć.-pocałował mnie i podszedł do łóżeczka naszej córeczki wziął ją na ręce pocałował w czółko i położył ją koło mnie.-Niedługo jestem moje laski.-zaśmiał się i pocałował nas po razie.-Davi łobuzie widzimy się później.-krzyknął a po chwili mały blondyn był obok nas.
-Papa tatusiu.- Davi powiedział i wskoczył do Neya na ręce.
Ney wyszedł a ja bym poszła dalej spać gdyby nie Davi.
-Mamusiu a idziemy do Louisa?
-Za godzinę.
-Niee. Chodźmy teraz.-ciągnął mnie za rękę więc nie miałam innego wyjścia.
-No dobrze.-powiedziałam.-Przypilnuj Majki a ja idę się umyć.
-Dobrze.-powiedział i położył się obok swojej siostrzyczki.
Ja w tym czasie umyłam się uczesałam ubrałam i zrobiłam lekki makijaż. Weszłam do sypialni a tam Davi próbował ubrać Maje.
-Mamusiu. Nie mogę jej ubrać. Wierci się i nie idzie noo.-powiedział i wydął usteczka.
-To może ja spróbuję.-powiedziałam i po 5 minutach dziewczynka była ubrana.
-Jesteś niesamowita.-powiedział i pocałował mnie w policzek.
-Wiem. A teraz ubierzemy ciebie.-poszłam z chłopcem do jego pokoju i kazałam mu wybrać ciuchy które chce ubrać a po niedługiej chwili miał je już na sobie.
-To idziemy do Louisa?
-Tak idziemy.-powiedziałam kiedy brałam dziewczynkę na ręce.
Wsadziłam małą do wózka i skierowaliśmy się do domu Louisa. On już nie jest mój. Mój dom jest tam gdzie Neymar, Davi i Maja. Nie potrzebuje nic więcej. Byliśmy pod domem moich przyjaciół a Davi bez pukania wszedł do środka. Po chwili wrócił i wtulił się w moje nogi.
-Tam jest 4 obcych panów a Louisa nigdzie nie widziałem. 
-To jego przyjaciele nie bój się.-weszliśmy do domu a Louis był już na dole.
-Hej łobuzie.-Powiedział Tomlinson biorąc Daviego na ręce.
-A co to za pany?-spytał patrząc na 4/5 1D
-To są moi przyjaciele. Zayn Harry Liam i Niall. Przedstawił ich a każdy się przywitał.
-Zobaczcie jaką mam śliczną siostrzyczke.-powiedział mały Brazylijczyk i przyprowadził wózek bliżej
-Jaka śliczna po mamusi.-powiedział Liam kiedy wziął Majkę na ręce.
-Wcale nie bo po tatusiu.-powiedziałam jak dziecko. 
-Oj tam majaczysz.- powiedział Harry przejmując małą od Liama.
Mała była rozchwytywana a ja grałam z Davim w Fifę. Skubany ograł mnie. Była 16 i zawsze o tej porze wychodziłam z małą na spacer.
-Okej chłopacy idziemy z małą na spacer.-powiedziałam i wzięłam Maje na ręce. -Chodź do mamusi.
-Mama.-powiedziała mała co mnie bardzo mile zaskoczyło.
-Ona mówi?!-zdziwiło się całe 1D 
-No też mnie to zdziwiło bo ma 7 miesięcy. Maja powiedz tata.
-Mama.-cieszyła się jakby dostała lizaka. 
-Okej idziemy na spacer.-wsadziłam małą do wózka i wyszliśmy z domu. Davi chciał poprowadzić wózek więc pozwoliłam mu. 
Zadzwoniłam do Neya.
-Hej skarbie.-powiedział dosyć zmachany.
-Hej. Przerwa?
-Noo. Enruiqe daje nam wycisk.
-Enruiqe?
-Noo mamy nowego trenera. 
-Woow. 
-A chciałaś coś? Bo za chwilę mamy koniec przerwy.
-Jak wrócisz do domu to mam dla ciebie niespodziankę. A gdzie mnie porywasz?
-A to niespodzianka tylko ubierz się na luzie bo pogramy w nogę. Dobra mamy koniec przerwy. Pa kochanie. Ucałuj dzieciaki. Kocham.
-Kocham.
Rozłączyłam się i gadałam z chłopakami. Nie wiem co kombinuje ale chyba chciał żebyśmy byli sami. Ale nie wiadomo.
-A wy w ogóle jeszcze śpiewacie?-spytałam bo długo ich w radiu nie słyszałam.
-Powiem że rzadko. Mamy niedługo trasę ale coraz to inne zespoły się pojawiają i 1D gaśnie.-powiedział smutno Zayn.
-Ejj. Jak spadniecie na dno to pamiętajcie że od tego dna można się jeszcze odbić.-uśmiechnęłam się do nich.
Gadaliśmy długo. Mała zasnęła a Davi chciał iść na lody więc tak zrobiliśmy. Po zjedzonych lodach poszłam do domu była już 19 więc Ney powinien już być. W domu zobaczyłam go rozwalonego na kanapie.
-Tata!-krzyknął Davi ale tak żeby nie obudzić Mai. Spojrzałam do wózka a mała i tak nie spała. Aż dziwne że jak się obudziła nie płakała. Wzięłam ją na ręce i podeszłam do Neya. Dałam mu słodkiego buziaka.
-A teraz słuchaj. Majka powiedz mama.-Mała nic nie powiedziała
-Sądzisz że 7 miesięczna dziewczynka mówi?-powiedział biorąc Maję na ręce.-Davi powiedział pierwszy raz mama jak miał półtora roku.
-Czekaj. Majcia powiedz ma-ma.
-Mama.-powiedziała i klasnęła rączkami.
-Ooo jak słodko.-powiedział. Widząc tak szczęśliwego Neymara nigdy nie widziałam. Cieszy mnie to. Po chwili rozległo się po domu pukanie do drzwi. Poszłam otworzyć a tam stał Leo Anto i Thiago.
-Hej hej hej. Przyszliśmy się zająć dziećmi.-powiedziała z szerokim uśmiechem Roccuzo.
-A to tak to wymyśliłeś.-odwróciłam się do Neya bo podszedł z Mają do drzwi.
-Nie marudź tylko idź się przebrać. Pogramy sobie nauczę cie nowego triku.- Powiedział  z uśmiechem.
Poszłam się przebrać jak gramy w nogę zawsze ubieram to samo czyli jego koszulkę z pierwszego meczu w Barcy i czarne spodenki. Włosy uczesałam w wysokiego kitka. Dziwne. Odkąd pojawiła się Maja to moja prawie że codzienna fryzura. Zeszłam na dół a Ney wyciągnął mnie od razu z domu. Po 15 minutach byliśmy na naszym boisku. Na środku stał niewielki stolik a droga do niego była usłana różami. Co on kombinuje?
-Ejj. Przecież mieliśmy grać.-nic nie powiedział tylko wziął mnie na ręce i zaniósł na miejsce. Usiadłam a on na przeciwko.
-Co ty kombinujesz Santos?-spytałam z uśmiechem
-Po prostu ciesze się że mam Ciebie Daviego Majkę. Kocham was i nigdy bym nie chciał was stracić. Mam do ciebie jedno pytanie. Wstał wyjął z kieszeni małe czerwone pudełeczko i uklęknął na kolano.
-Uczyniłabyś mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi zostając moją żoną?-spytał. W tym momencie byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Nic nie odpowiedziałam tylko rzuciłam się na niego i zaczęliśmy się całować. Leżeliśmy na trawie patrząc na niebo które robiło się coraz ciemniejsze.
-Czyli znaczy że nie?-spytał z udawanym smutkiem.
-Nie drażnij mnie.-zaśmiałam się i dźgnęłam go w żebra. Założył mi piękny pierścionek na serdeczny palec.
-Kocham cię.-przytulił mnie do siebie i pocałował w głowę.
-Też cię kocham. Ale gdybym wiedziała bym jakoś ładniej się ubrała.
-Nie właśnie o to mi chodziło żebyś była ubrana tak jak wtedy kiedy się poznaliśmy. Nie obchodziło mnie jak wyglądasz bo od razu mi zaimponowałaś. Miałaś w sobie to coś że zechciałem cię poznać. Nie ważne czy będziesz stara brzydka dla mnie zawsze będziesz tą samą łamagę która nie potrafiła zrobić przewrotki.
Pogadaliśmy dosyć długo zjedliśmy kolacje i poszliśmy do domu. Nigdy nie pozwolę by ktoś mi go odebrał.
-Kochasz mnie?-spytałam.
-No pewnie że tak.
-To wykrzycz to całemu światu.
-Kocham cię.-szepnął mi na ucho
-Miałeś to wykrzyczeć całemu światu.
-Ty jesteś moim całym światem.-powiedział i mnie namiętnie pocałował.-Ty też wykrzycz to całemu światu.
-Nie muszę. Mój cały świat to wie.-pocałowałam go tak jakby to miał być nasz ostatni pocałunek.

_______________________________________________________________________-

I jest kolejny :D
Mam nadzieje że lepszy od ostatniego :)
Kiski lofki :* :* <3 <3 

środa, 6 sierpnia 2014

VBA

1. Podziękować nominującemu blogerowi ;
2. Pokazać nagrodę Versatile Blogger Award na swoim blogu ;
3. Ujawnić 7 faktów o sobie ;
4. Nominować 7 (lub więcej) blogów ;
5. Poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów .




                                            Bardzo dziękuję za nominacje Alex J.
To moja pierwsza nominacja i bardzo się nią jaram :) 

 O mnie 

1, Mam na imię Dominika mam 15 lat (za kilkanaście 16 dokładnie 21 sierpnia :P)
2. Kocham Fc. B. i Neymara :3
3. Kocham rysować i pisać opowiadania
4. Mam psa, 5 kotów i królika
5. Mam bujną wyobraźnie
6. Mam swoją stronę na Fb.(Photography xoxo)
7. Jestem Neymarzetes i kiedyś byłam directioners i nadal trochę jestem :) 




Nominuję :D 

http://nir-mi-love-forever.blogspot.com
http://niekomentuj.blogspot.com
http://dzis-czekajac-na-cud.blogspot.com
http://njr-d.blogspot.com
http://njr-mi-amor.blogspot.com
http://neymar-opowiadanie.blogspot.com
http://loveme-or-hatemexxx.blogspot.com

Kiski lofki 
:* :* <3 <3 

wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział 19

Od dwóch tygodni Neymar nie jest w szpitalu. Cieszę się. Cały czas spędza z dziećmi.  Maja ma już siedem miesięcy. Właśnie wróciliśmy z Polski. Davi i Kaja udawali że wzięli ślub żeby nikt ich nie rozdzielił. To było przesłodkie. Akurat jesteśmy u Fabregasa. Cały czas bawi się z Mają i Davim. Są szczęśliwi bo długo się nie widzieli. Maja jest oczkiem w głowie Cesca Daviego i Neya. Będzie miała w przyszłości branie.
-Jezu oddajcie mi tą księżniczkę. -powiedział Fabregas przytulając  dziewczynkę. 
-Nie da rady Fabsiu. Ona jest nasza.-powiedziałam przytulając Neya. 
-Ech chyba czas znaleźć sobie dziewczynę i zrobić takiego słodziaczka.
-Co? Ty Fabregas chcesz się ustatkować?
-No a co? Ludzie ja mam 25 lat.
-Nie dobra nic.-powiedział Ney. Zmieniliśmy a raczej ja zmieniłam temat. Mała już zasnęła a Davi chciał spać więc poszliśmy do domu. Długo nie byłam u Louisa. Wiem że mieszka w moim starym domu.
-Ney ja za chwilę przyjdę.  Idę do Lou.-powiedziałam kiedy Brazylijczyk zatrzymał samochód koło naszego domu.
-To on mieszka w Hiszpanii? Nie wrócił do Anglii?
-Nie. Okej to ja niedługo jestem.-pocałowałam Neya w policzek i poszłam w moje pierwsze miejsce zamieszkania w Hiszpanii. Zapukałam po chwili drzwi otworzył mi Zayn.
-Ee Ivy? Co ty tu robisz?-spytał dosyć zdziwiony.
-Przyszłam odwiedzić Lou ale nie wiedziałam że wy tu jesteście.-zaprosił mnie do środka więc weszłam. 
-Louis jakaś laska do ciebie przyszła!-krzyknął Niall kiedy mnie zobaczył. Louis kiedy zszedł z góry rzucił się na mnie. 
-Skarbie jak ja cię długo nie widziałem.
-Emm Lou? A co z Eleanor?-spytał Harry.
-Nie no serio nie poznajecie dawnej przyjaciółki a ty-wskazałam na Harrego- swojej ex?-zaśmiałam się. Nie miałam im tego za złe co zrobili ponad rok temu. 
-Jezus maria Ivy!-krzyknęli wszyscy oprócz Lou i Zayna się na mnie rzucili.
Gadaliśmy długo, dowiedziałam się że Eleanor to nowa dziewczyna Lou. Jest modelką i z tego co mówili chłopacy bardzo miła. Phoebe od czasu tamtego zdarzenia nie dawała znaku życia.
-No to opowiadaj jak ci idzie z Casillasem?-powiedział Harry.
-Pogło?-powiedział Liam.-Ona jest z Neymarem.
-A nie z Oscarem?-spytał Zayn.
-Już wyjaśniam.-powiedziałam.-Byłam najpierw z Neyem, potem z Casillasem potem wróciłam do Neymara.
-A Oscar? Przecież masz z nim dziecko.
-Oscar to mój przyjaciel. A dziecko mam z Neymarem.
-Jak się nazywa?
-Maja Louise da Silva Santos.-powiedziałam z uśmiechem pokazując tapetę telefonu na którym jest Majka i Davi.
-Ooo jaka słodka. Kto jest chrzestnym?-spytał Louis.
-Fabregas i Inez. Po za tym Inez też ma dziecko.
--Serio!?-krzyknęli na raz. 
-No serio serio. Ma synka a nazywa się Tristan Dare. 
-Tristan i Maja to będzie świetne kuzynostwo.-zaśmiał się irlandczyk. 
Rozmawialiśmy o tym co się działo kiedy się nie kontaktowaliśmy kiedy nagle zadzwonił mój telefon.
-Halo?
-Ivy proszę cię przyjdź mała płacze a nie wiem jak ją uspokoić.-mówił spanikowany Neymar.
-Już idę.-rozłączyłam się i schowałam telefon do tylnej kieszeni jak to ja mam w nałogu. 
-Sorka chłopcy ale mała płacze a Neymar nie wie jak ma ją uspokoić. Jutro wpadnę z Mają i Davim jak Ney będzie na treningu i się z nimi pobawicie.-pocałowałam każdego w policzek i wyszłam. Po niecałych 3 minutach byłam w domu. 
-No nareszcie. Majcia płacze i płacze.-przewróciłam oczami i poszłam do pokoju gdzie znajdowała się moja córeczka.
-Neymar debilu nie pomyślałeś że trzeba jej zmienić pieluszkę?-spytałam mojego chłopaka. 
-No tylko nie debilu. Skąd miałem wiedzieć?
-Może stąd że śmierdzi w całym pokoju?-zaśmiałam się i wzięłam Maje i po kilku minutach miała na sobie czystą pachnącą pieluszkę. Nakarmiłam córeczkę po czym położyłam ją spać. Wzięłam długą relaksacyjną kąpiel. Myślałam o tym co będzie dalej. Okej. Dałam Neyowi szanse a jak znowu mnie zdradzi? Wtedy mogłam urwać z nim kontakt a teraz? Nie mogę bo jest Maja. Wyszłam z wanny otuliłam się ręcznikiem. Przebrana w koszulkę Neya i spodenki weszłam do sypialni gdzie Neymar już spał. Pocałowałam go delikatnie w policzek i położyłam się obok. Teraz już wiem co jest mi potrzebne do szczęście. Maja, Davi Lucca oraz bliskość Neymara. 

_______________________________________________________________

Wieeeemmm zllamiłam sprawę. :( 
Krótki
Do bani
Długo czekaliście a tu takie gónwo :( 
Przepraszam was bardzo. Następny powinien być lepszy :) 
kiski lofki <3 :* :* <3 


sobota, 26 lipca 2014

Wieści parafialne.

Dzis jadę na kolonie. Odcięta od laptopa :'(
Przez ten czas bede dodawac krotsze rozdzialy bo cos tam naskrobie na tele
Kiski lofki :* :* ♡♡
Z kolonii wracam 5 sierpnia jak cos :*

Rozdział 18

14 lipiec ćwierć finał Brazylia-Kolumbia.
Od czasu ostatniego rozstania chciałam wrócić wiele razy ale nie potrafiłam.  Cały czas mieszkam z Oscarem i małą Majką. Jednak urodziłam dziewczynkę.  Ale chrzestni zostali ci ktorych wybrałam na początku czyli Cesc i Inez. Hmm dlaczego nie Louise a Majka? To proste. Przyśniło mi się jak moja mama mówi do jakiegoś dziecka Maja i tak zostało.  Oscar też chciał żeby mała miała tak na imię.  Więc jest mała Maja da Silva Santos. Niech ma po tatusiu nazwisko. Moje przemyślenia przerwał płacz półrocznej dziewczynki. Duże czarne oczy ma po tatusiu w sumie jest cała jak tatuś.  Ciemna karnacja ciemne włoski.  Cud miód i krakersy. Ney wie że mała jest jego córką.  Dowiedział się po porodzie. Dziś po meczu ma się z nią spotkać.  Uciszyłam mała i zasnęła ponownie. Położyłam się a raczej rzuciłam się na łóżko myśląc jak zareaguje na zobaczenie Neymara. Postanowione. Dziś wracam do niego. Już nie mogę wytrzymać bez tego jego ciepła.  Za każdym razem jak rozmawiałam z nim przez telefon mówił jak mnie kocha i że za mną tęskni.
-O czym tak myślisz?-spytał Oscar.
-Ile razy mam ci mówić przestał mnie tak straszyć?-powiedziałam sciszonym głosem.  Nie chciałam aby moja córeczka się obudziła.
-Oj bo po prostu nie chce ci przeszkadzać jak myślisz bo i tak robisz to baardzo rzadko.-zaśmiał się a ja rzuciłam w niego poduszką.
-Myślę częściej niż ty Oscar. 
-Dobra dobra. A tak w ogóle ogarniaj dupe swoją i Majki bo niedługo jedziemy na mecz. Tak w ogóle to trzymaj. Podjumałem mu po ostatnim meczu.-rzucił we mnie koszulką Neymara w której grał na ostatnim meczu.
-Dziękuję. -powiedziałam i przytuliłam Oscara najmocniej jak potrafiłam. 
-Za co? Za to że już dawno powinnaś ruszyć dupe do Neymara?-zaśmiał się i wyszedł.  Nie wiem co on ma z tym ruszaniem dupy może podnieca go to jak dziewczyna rusza tyłkiem. Dziwne że nie ma dziewczyny. Ogarnęłam się na mecz. Ubrałam bluzkę Neya jeansy i niebieskie air maxy. Małą ubrałam w bluzeczkę Brazylii spodnie w kolorze pudrowego różu i białe buciki Nike. Zeszłam na dół gdzie czekał na nas Oscar.
-Wybaczę wam że musiałem tyle na was czekać. Chodź tu moja ślicznotko.-powiedział biorąc Majkę na ręce. Wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się do jego samochodu. Na meczu siedziałam z Davim. Bardzo się ucieszył kiedy zobaczył siostrzyczkę. Mecz rozgrywał się świetnie.  Brazylia prowadziła.  Uśmiechnęłam się kiedy zobaczyłam Neymara odbierającego piłkę a po chwili w moich oczach pojawiły się łzy. 
-Tatuś!!!-krzyknął piskliwie Davi kiedy zobaczył ze do jego taty podchodzą sanitariusze. Chciałam wyjść na to cholerne boisko się czegoś dowiedzieć ale jakiś facet powiedział mi że za dwie godziny się wszystkiego dowiem w szpitalu.  Zostałam do końca meczu ale nie oglądałam go. Cały czas uspakajałam Daviego który płakał mówiąc cały czas że chce do tatusia.  W tej samej chwili zaczęła płakać Majka. 
-Pomogę ci. Powiedziała Rafaella pojawiając się ni stąd ni zowąd.  Wzięła Daviego na ręce a ja uspokoiłam Maje. Mecz okazał się wygrany dla Brazylii. Cieszę się ale przez ten faul nie potrafię tego okazać. 

2 godziny później

Szłam z Davim i Rafą do sali Neya. Majka została z Oscarem. Weszliśmy do jego sali a on siedział wpatrzony w telefon. 
-Tatuś!-krzyknął Davi i przytulił delikatnie Neymara
-Hej synku.-powiedział i spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem. -O to już wiem kto i po co zabrał moją koszulkę.  Rafa siostrzyczko jak ty ślicznie dziś wyglądasz. 
-Oj nie słodź tylko mów co ci jest skoro tu leżysz.
-Oj nic takiego tylko mam pęknięty trzeci kręg lędźwiowy. 
-Jak to jest nic takiego?!-krzyknęłam.
-Dasz dokończyć? Dziękuję.  To nic takiego jak dowiedziałem się że gdyby Zuniga strzelił mi z kolanka dwa centymetry wyżej teraz już bym był do końca życia kaleką.-poleciała mu łza po policzku którą szybko starłam. 
-Davi chodź idziemy po coś słodkiego i coś do picia. Zostawimy tatusia i mamusię samych. Wyszli a ja powiedziałam do Neymara to co już dawno planowałam. 
-Wróciłam. 
-Znaczy że dałaś mi szansę? 
-Tak.- powiedziałam i go pocałowałam najczulej jak potrafię.  
-Obiecuję że nie zmarnuje tej szansy. A gdzie Maja? 
-Została z Oscarem. Cudem wpuścili Daviego a co dopiero pół roczną dziewczynkę.  Powiedz ile bedziesz musiał tu leżeć? 
-Zależy jak będzie wyglądać sprawa z moim kręgosłupem.  Chcę wyjść jak najszybciej żeby zobaczyć Majkę. -powiedział łapiąc mnie za rękę. 
Napisałam do Oscara żeby zrobił zdjęcie  Majce cokolwiek robi. Po chwili dostałam zdjęcie mojej córeczki jak bawiła się grzechotką.
-To jest jej aktualne zajęcie. -powiedziałam pokazując mu zdjęcie. 
-Śliczna jest. Ale zobaczyć ją na zdjęciu a na żywo to całkiem dwie inne rzeczy. Po chwili przyszedł Davi z Rafą i mały zaczął się mnie pytać o Kaje.  
-Wiesz? Jak tatuś się lepiej poczuje to pojedziemy do Kai dobrze?
-Taak!-mały podniósł rączki z geście radochy.-A kiedy zobaczę moją siostrzyczkę mamusiu?
-Jutro chyba że chcesz zostać u wujka Oscara na noc. 
-Tatusiu mogę?
-Ja nie wiem. Teraz się opiekuje tobą ciocia Rafaella. 
-Ciociu mogę?-mały wyszczerzył się 
-Pewnie że możesz. -Rafa pochyliła się  i pocałowała Daviego w głowę.  
Siedzieliśmy u Neymara do póki Daviemu nie chciało się spać.  Wsiedliśmy do samochodu gdzie Davi w połowie drogi zasnął.  Wzięłam małego do domu i położyłam go do mojego pokoju. Dziwne było dla mnie to że w łóżeczku nie było Mai. Poszłam do pokoju Oscara a tan Brazylijczyk spał a mała spokojnie leżała.  
-Chodź malutka. Dajmy wujkowi spać.-powiedziałam biorąc córeczkę na ręce.  Wróciłam do swojego pokoju kładąc małą spać wcześniej ją karmiąc.  Mam nadzieję że teraz zacznie się wszystko układać. Kocham Neymara i nasze dzieci mimo tego że nie jestem prawdziwą matką Daviego pokochałam go prawdziwą matczyną miłością.  Po umyciu się położyłam się koło Daviego. Zanim zasnęłam napisałam do Neymara sms'a. 
Kocham cię skarbie.  Dobranoc  miłych snów.  :* :* :* :* 

Neymar wyszedł ze szpitala kilka dni później.  Nie może grać do końca mudialu. Płakał z tego powodu.  Pocieszałam go. Wszystkie jego problemy uciekły kiedy wziął na ręce naszą córeczkę. 
-Tatusiu mogę wziąć Maje na rączki.  Będę uważał żeby nic się niej nie stało.-Ney spojrzał na mnie a ja pokiwałam twierdząco głową.  Davi wziął delikatnie małą na rączki i pocałował w główkę. 
-Wiesz Maja. Jak będę starszy to będę cię bronił przed złymi chłopakami takimi jak Enrique który sypie piaskiem na placu zabaw.-zaśmialiśmy się z Neymarem. Po chwili mnie przytulił.  Pocałowałam go w policzek. Mała zaczęła płakać a Davi nie wiedział co ma zrobić.  Wzięłam Maje na ręce i uspałam.  
-Kocham cię siostrzyczko.-chłopiec powiedział i pocałował mała w policzek. Kilka minut później leżeliśmy z Neyem    w łóżku. Miedzy nami słodko spał Davi a w łóżeczku Majka.  
-Boli cię jeszcze kręgosłup? 
-Nie. Boli mnie co innego.
-Co?-zaniepokoiłam się. 
-Że nie mogłem być przy narodzinach Mai nie pomogłem ci w ciągu tych 6 miesięcy.  
-Ale będziesz już przy niej póki dorośnie?
-Do końca swoich dni. Ale muszę ci coś powiedzieć. 
-Co takiego?-spojrzałam mu w oczy.  
-Kocham cię ale zakochałem się w jeszcze kimś.  
-W kim?-spytałam smutna ale chciałam wiedzieć. 
-Ma na imię Maja i jest śliczna jak jej mamusia. -pocałował mnie czule.  
-A wiesz że też się w niej zakochałam. -zaśmiałam się cicho. Położyłam się i po jakimś czasie Morfeusz porwał mnie w swoje objęcia. 



_________________________________________

Taki w kit. Musiałam dodać krótszy bo zaraz dodam info dlaczego taki. 
Kiski lofki :* :* ♡♡