środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział 23

26 październik
Rozpoczęcie El Clasico
* Ivy *
Chciałam otworzyć oczy ale rażące światło przymusowo je zamykało. W ogóle gdzie ja jestem i kim jestem? Nic nie pamiętam. Jak to możliwe. Otworzyłam oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej boląca noga dała się we znaki. Zobaczyłam jakiegoś faceta koło mojego łóżka.
-Kim pan jest?-spytałam
-Jestem lekarzem. Jak się pani czuje. Pamięta coś pani?
-Dobrze się czuję tylko nic nie pamiętam. Jak ja się nazywam?
-Nazywa się pani Ivy Dare, ma pani 21 lat. Zaraz powiadomię odpowiednie osoby że wybudziła się pani.
Lekarz wyszedł a ja wyjrzałam z łóżka przez okno. Po chwili do sali weszła jakaś kobieta. Była bardzo śliczna. 
-Kochana całe szczęście że się już wybudziłaś. -Podeszła do mnie i przytuliła.
-Przepraszam ale kim jesteś?-spytałam.
-Jestem Bruna. Twoja najlepsza przyjaciółka.  Przyjaźnimy się od kołyski. Nasze mamy się przyjaźniły.-miała przyjazny wyraz twarzy więc wiem że nie okłamuje mnie. 
-Możesz opowiedzieć coś o mnie?
-Pewnie. Jesteś Ivy masz córeczkę.  Twoim byłym jest Neymar da Silva Santos piłkarz znany na całym świecie. Chciałaś mu odebrać Maje. On ci na to nie chciał pozwolić i wybiegłaś z jego domu prosto pod samochód. Tak tutaj trafiłaś i masz amnezję. Znając życie i jego będzie wykorzystywał twoją amnezję i będzie dalej udawał że jesteś jego narzeczoną swojemu synkowi będzie kazał mówić do ciebie mamusiu i przekupi dużo ludzi by cię okłamywali.-wtedy do sali wszedł jakiś chłopak.
-Hej kochanie.-powiedział i chciał mnie pocałować. Odsunęłam go.
-Kim on jest?-spytałam mojej przyjaciółki.
-To jest Marc Bartra twój chłopak.  Neymar jest strasznie o niego zazdrosny tym bardziej że grają razem w drużynie.
-Przepraszam nic nie pamiętam.-powiedziałam i popatrzyłam na chłopaka.
- Nic nie szkodzi kochanie.-podszedł do mnie i mnie pocałował. 
*Bruna*
Udawać zatroskaną przyjaciółkę Ivy? Zrobione. Moi zleceniodawcy kazali mi ogarnąć jakiegoś chłopaka z Barcy żeby udawał jej chłopaka.  Pech trafił na Bartrę że będzie się obściskiwał z tą szmatą. No ale czego kuzyn nie zrobi dla kuzynki. Stwierdził że ona mu się już dawno podobała.  Fuuj. A tam. Dziś jest mecz Real Barca. Bartra będzie grał ale to dopiero później.  Kurwa w każdej chwili może wejść Neymar. No i tak się właśnie stało. 
-Ivy kochanie.-Chciał do niej podejść ale kiedy zobaczył mnie jak stoję przy oknie zatrzymał się w pół kroku. -A ty co tu do chuja robisz?!-krzyknął. -Marc a ty szybciej nie mogłeś zadzwonić że Ivy się wybudziła?
-Stary rozumiem że się martwisz o swoją byłą narzeczoną nie zabronię się wam widywać ale to jest moja dziewczyna i pozwól że będę się mógł sam nią zajmować.
-A to ty jesteś ten Neymar. To twoja wina. Gdybyś sam od razu oddał mi córkę nie leżała bym tu i bym wszystko pamiętała.
-Ivy na prawdę im wierzysz?-spytał ze łzami w oczach? Och jakie to wzruszające. Tak bardzo że aż wcale.
-Jak mam nie wierzyć mojemu chłopakowi i przyjaciółce?
-Bartra kurwa chuju zajebany. Dałeś się wciągnąć w te jej durne gierki?
-Możesz stąd wyjść? Musisz się z tym pogodzić że nie jesteście już razem.
Haha gdyby frajer wiedział że jak on jest tu w jego domu jest mój brat który zabiera wszystkie ciuchy Ivy do mojego domu. Małej rzeczy też.  Chuj później przeniesie się ją do Bartry. Nie wytrzymam z nią długo. 
-Niech mi powie swoją wersję. -zatkało mnie to co powiedziała ta szmata.
-A więc tak. Poznaliśmy się na boisku jak chciałaś zrobić przewrotkę ale ci się nie udała i skręciłaś kostkę. Mieszkałaś z dwoma przyjaciółkami jedna Louise nie żyje bo miała w sobie śmiertelną dawkę narkotyków i została wielokrotnie brutalnie zgwałcona. Druga Phoebe to ci zaraz o niej opowiem. Kiedy ty byłaś w Argentynie u mamy która zmarła ja czekałem na ciebie w domu. Przyjechałaś kilka dni wcześniej i zastałaś mnie w dość nietypowej sytuacji. Spałem z Phoebe Natalią Siwiec i tą tu o to obecną.-pokazał na mnie.
-I co teraz próbujesz nas skłócić?!-krzyknęła.-Wyjdź stąd nie chcę cię znać. A i jeszcze chcę widzieć tu i teraz moją córeczkę!-krzyczała jeszcze bardziej.
-Twoje życzenie dla mnie rozkazem.-powiedział i wyszedł  na korytarz. Mała dziewczynka u niego na rękach a obok nóg Davi mały bachor. Grr. Nie lubię tego dzieciaka.
-Mamusia!-krzyknął i podszedł do Ivy.
-Bruna mi  mówiła że będziesz tak kazał mówić temu dzieciakowi.-powiedziała. Nie no co raz bardziej mnie zaskakuje.-Sory mały nie znam cię.-odsunęła go.-A teraz chcę moją córeczkę i idź stąd.-Pocałował dziewczynkę i podał ją Ivy. 
-Nie wiem co knujesz ale odkręcę to.-powiedział do mnie.-A ty nie pokazuj mi się na oczy i nie właź mi w drogę.-powiedział do Bartry. Wyszedł a Ivy popłakała się. 
-Ej mała nie płacz.-powiedziałam przytulając ją 
-Kto jest jej ojcem. Ty czy Neymar.-spytała Bartry.
-Jego. Na prawde ale wychowam jak swoje.-pocałował ją. -Okej skarbie ja muszę lecieć na mecz. Kibicuj mi. 
-Nie mam chyba wyboru.-pokazała mu tatuaż na nadgarstku.

*Fabregas*

Siedziałem w szatni z chłopakami i jadłem kolejne opakowanie danonka. Nagle wparował Neymar cały załamany i zapłakany. 
-Stary co się stało?-spytał go Leo.
-Ivy się wybudziła.-powiedział
-No to chyba dobrze powinieneś się cieszyć. -odwróciłem od niego wzrok i oblizałem wieczko od kolejnego danonka. 
On wytłumaczył nam całe zajście w szpitalu. Ivy jest dla mnie jak siostra. Nie pozwolę żeby Bruna odsunęła ją od Neymara. Luis stanowczo powiedział że w tym meczu nie zagram. Postanowiłem działać. Ale nie zdradzę moich planów.  
-Zobaczysz amnezja przejdzie i Bruna będzie załamana że jej plan diabli wzięli.-powiedziałem jedząc dalej danonki. Są cholernie dobre. 
-Ty może byś się do meczu przygotował a nie cały czas te danonki wpierdalasz.-powiedział zbulwersowany Pique. Spojrzałem na niego miną typu WTF!?-Swoją drogą daj jednego.-Dałem mu całe opakowanie. Po chwili do szatni wszedł Bartra. Kiedy Neymar go zobaczył wymierzył mu z pięści w jego buźkę. Bartra stał spokojnie. 
-Po chuj dałeś się wkręcić w głupie gierki Bruny?!-krzyknął Neymar kiedy został oderwany od Marca. 
-Neymar. Czy ty jesteś aż tak głupi? Moja kuzynka nie jest na tyle mądra żeby obmyślić coś takiego. 
-Czekaj czekaj. Bruna to twoja kuzynka? -spytałem po chwili. 
-Tak. Ona by jedynie mogła wkręcić kit jej że ona cię nienawidzi. Ona musi być kogoś marionetką. Jak będę sam z Ivy wszystko jej wytłumaczę o ile Bruna nie wyprała jej już mózgu.  Aż taki głupi nie jestem i bez serca żeby odbierać miłość życia mojemu przyjacielowi.  
-Przepraszam stary.-powiedział Neymar przytulając Bartrę.   
-Noo a teraz zjedzcie po danonku.-podałem im po kubeczku a cała szatnia się na mnie wydarła.
-Skończ z tymi danonkami!!-ja upuściłem danonki i zacząłem machać rękoma we wszystkie kierunki. 
-Idźta wy marnotrawcy jedzenia.-powiedziałem oburzony i usiadłem na ławce. 

Po meczu

Pierwszy mecz El Clasico wygrany dla nas 3:0. Cieszymy się jak dzieci. Gole strzelone przez Neymara Messiego i mnie wywołały wspaniałe okrzyki naszych kibiców. Luis jednak wpuścił mnie na boisko a nie Masherano. Na koniec meczu wszyscy rzucili się na mnie Leo i Neymara. Wieczorem pojechałem do szpitala gdzie leżała Ivy. Wszedłem do sali a tam była Bruna. 
-Kim jesteś?-spytała uśmiechnięta Ivy a Bruna spojrzała  na mnie jakby chciała mnie udusić.  Niech Marc spełnia swój plan. Ja mu w tym pomogę.  
-Ja jestem Cesc Fabregas yy znaczy Francesc. 
-Kim dla mnie jesteś?
-Przyjacielem. Prawie jak brat.
-No to siadaj. 
-Muszę się przywitać z Bruną.-podszedłem do brunetki i udałem że całuję ją w policzek.- Nie wiem co knujesz ale rozgryzę to jak jabłko. Twarde jabłko. -ona się zaśmiała ale to był normalny śmiech nie udawany. Ludzie ja tu próbuje być poważny a ona się śmieje.  Pogadałem z dziewczynami bo Bruna co chwilę coś dogadywała. Pokazałem zdjęcia moje i Ivy jak "jeszcze była z Neymarem". Nagle się rozpłakała.
-Ej co jest słodziutka?-spytała z wielkim przejęciem Bruna. 
-Tak bardzo bym chciała wszystko pamiętać.  Pierwsze spotkanie z tobą i z każdym kto w moim życiu zaistniał.  Najbardziej bym chciała pamiętać dzień w którym na świat przyszła Maja.-pokazała w stronę okna a tam w wózku leżała moja najukochańsza kruszynka. Od razu wstałem z krzesła i podszedłem do niej. Nie spała więc wziąłem ją na ręce. 
-Hej malutka. -Powiedziałem na co mała się uśmiechnęła. 
-Powiecie mi kto jest jej chrzestnymi?-spytała moja przyjaciółka.  
-Ja i Inez.-powiedziałem. 
-Kto to Inez?-spytała
-Twoja siostra.
-Ja mam siostrę? Dlaczego mi nie powiedziałaś?
-No masz i do tego bliźniaczkę. 
Gadaliśmy do póki nie zasnęła Maja i Ivy. Wtedy mogłem pogadać z Bruną. Oczywiście szliśmy już do samochodów.  
-Bruna co ty kombinujesz. 
-Nie twoja sprawa Fabregas. 
-Kto cie w to wciągnął? Sprawca wypadku? Czy ty ją potrąciłaś?-złapałem ją za rękę i odwróciłem do siebie. 
-Nie jestem na tyle głupia żeby zmarnować sobie życie jak ten idiota co ją potrącił. 
-Wiesz kto to zrobił?- przez chwilę jakby się wahała. Ale wróciła jej pewność. 
-Nie nic nie wiem.  
-Powiedz jaki masz w tym interes że rozbijasz rodzinę Neymarowi?-ona się rozpłakała i poszła do swojego samochodu i odjechała z piskiem opon. 
Fabregas zrozum kobiety. Wtedy z nimi gadaj. 
Pojechałem do domu pogadałem przez telefon z dziubaskiem umyłem się i poszedłem spać.  Tyle wrażeń na jeden dzień mi starczy. Przynajmniej mogę być blisko Ivy. Bartra chłopaku wyjaśniaj to szybko. Jednak... zanim poszedłem spać zjadłem pięć kubeczków danonków.

_________________________________________

I jak się podoba?? 
Kiski lofki :* :* ♡♡ 

2 komentarze:

  1. Świetne ;) z resztą jak zawsze ;* a tą s*kę Brunę to bym poćwiartowała xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział <3 Kiedy next?
    Zapraszam do siebie ;)
    http://neymar-opowiadania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń