czwartek, 4 września 2014

Rozdział 28

Stawiłam się na lotnisku. Z tą dziennikarką miałam się spotkać w samolocie. Poszłam ba odprawę.  Cały czas myślałam o Sitku. Nawet miałam wytatuowane na nadgarstku Sitek. Jest dla mnie zbyt ważny żeby urwać z nim ot tak kontakt. Dzwonił do mnie ale nie odbierałam. Ostatni raz dzwonił dziś rano. Jestem jeszcze na niego zła. Całą noc nie zmróżyłam oka. Nie wiem co mam myśleć.  W słuchawkach leciały piosenki Adriana. Poszłam na odprawę. Nie wiem. Po tym starzu może wrócę ale nie jestem pewna. Nie mam nawet do kogo wracać.  Może odnajdę Karolinę. Nie wiem co mam myśleć. Wsiadłam do samolotu i zajęłam swoje miejsce. Po chwili usiadła koło mnie znajoma mi blondynka.
-Karolina!-krzyknęłam i przytuliłam się do siostry.
-Aga!-odwzajemniła gest.-Boże jak ja tęskniłam. Opowiadaj co sie działo.
-No. To teraz nazywam się Anna Sitkowska.
-Noo Sitkowska ale pewnie w przyszłości Kryńska.-puściła mi oczko ale widząc mój smutek spoważniała.-Coś się stało z Adrianem?
-Zerwał ze mną. -powiedziałam
-Co? Ale jak? Dlaczego?-opowiedzialam jej cały wczorajszy dzień. Zaniemówiła a my byliśmy już w drodze do Hiszpanii.
-Dobra a teraz mów co u ciebie.-otarłam policzki na których były lekko zaschnięte łzy.
-No więc nazywam się teraz Monika Paczułkowska teraz lece do Hiszpanii  żeby opisać miesiąc jakiejś drużyny piłkarskiej no i miała ze mną lecieć jakaś fotografka i chyba jej nie ma. A ty czemu do Hiszpanii lecisz?
-No bo ja jestem tą fotografką.-zaśmiałam się i całą drogę przegadałyśmy. Kiedy wysiadłyśmy z samolotu czekaliśmy na kogoś kto nas odbierze. Po jakiś 15 minutach podszedł do nas BARDZO przystojny chłopak.  Może miał coś koło dwudziestki.
-Przepraszam czy pani Monikia i Anjia?-spytał po polsku.
-Tak.-powiedziałam po Hiszpańsku bo widziałam jak się męczy z naszym ojczystym językiem. 
-Oo to panie mówią po Hiszpańsku?
-Tak owszem.
-Jestem Marc. Miałem odebrać panie z lotniska i zawieźć do naszego trenera. Menager nie ma czasu ale Luis wie wszystko co i jak i ratują mnie panie od treningu.-uśmiechnął się pokazując swoje śliczne białe ząbki.
-Jakie panie. Nie postarzaj nas.-powiedziałam przez śmiech.  Marc pomógł nam z walizkami i ruszyliśmy w stronę jego tak sądzę białego terenowego auta. Zapakowaliśmy bagaże i ruszyliśmy w nieznanym nam kierunku.
-A gdzie teraz tak właściwie jedziemy?-spytała Kara.
-Jak to gdzie? Na Camp Nou.
-Co to jest? -spytała
-No właśnie. -przytaknęłam.
-Nie no nie mówcie że nie wiecie co to Camp Nou.
-No gdybyśmy wiedziały to byśmy nie pytały. -zaśmiałam się.
-A więc Camp Nou to dom Fc. Barcelony. Nasz kochany stadion.
-Ejejejej. Fc. Barcelony? Tu gra Neymar nie?
-A no tak. Zapalona fanka?
-Nie. Tylko tak się pytam. Skołuje sobie autograf Ronaldo.
-To będzie trudne.
-Czemu? Przecież będę z wami całe 2 miesiące jakaś przerwa bedzie czy coś.
-No będzie będzie tylko Ronaldo gra w Realu Madryt a nie Fc. Barcelonie.
Nawet się nie spostrzegłyśmy a byłyśmy pod stadionem. Nawet ładny.
-Monia chodź. Szturchnęłam lekko siostrę bo Zaniemogła jak zobaczyła stadion. Boże z kim ja żyje.
Poszliśmy przez jakieś korytarze i w końcu dotarliśmy na murawę. Tam grupka spoconych piłkarzy kopała sie po tyłkach i ganiała po boisku. Dzieci. Po prostu dzieci.
-Witajcie w naszym domu.-powiedział Marc. Nawet fajny jest. Ale Adrian fajniejszy. DOŚĆ! Aga. Przestań o nim myśleć.  No ok. Czy ja gadam sama ze sobą? Ale tylko w myślach? Taką mam nadzieje. A może nieświadomie mówię to na głos.  Aga spokojnie.  Wdech wydech.
-Ann wszystko okej?-spytała rozbawiona Karolina.
-Tak a co ma być?
-gdybyś widziała swoją minę byś padła śmiechem. -powiedział jakiś piłkarz.
-Taa. To nie ja ganiam piłkę po boisku od bramki do bramki. Syzyfowa praca co nie? -zaśmiałam się i poszłam za Moniką do trenera kończąc z nieznanym mi piłkarzem krótką ale fajną wymianą zdań.
-Alexis jestem!- krzyknął
-Ann!-krzyknęłam nawet się nie odwracając. Po spotkaniu z trenerem. Poszłyśmy się lepiej poznać z piłkarzami jak nam kazał Luis. Bardzo fajny facet. Noo siedzieliśmy w kółku i zapamiętałam tylko kilku piłkarzy takich jak Alexis od fajnej rozmowy Cesc od Gerarda a ten od Shakiry Neymara co cały czas grzebał w telefonie.  Ach co za kultura. No i Marca. Ale tego to już wcześniej poznałam. 
-Ej a co tu pisze? -spytał Fabregas.-Sii co? -pokazał na mój nadgarstek.
-Sitek.-powiedziałam spuszczając wzrok.
-A co to znaczy?-nic nie odpowiedziałam tylko prawie zaczęłam płakać gdyby nie Marc.
-Fabregas znajdź sobie inne zajęcie okej? Dziewczyny pewnie zmęczone podróżą więc zawioze je do hotelu i jutro sie jeszcze bardziej poznamy.-Hiszpan pomógł nam wstać z trawy i poszliśmy do samochodu.
-Sorka za niego. Lubi wtrącać nos w nie swoje sprawy.
-Skad wiedziałeś że to jest nietykalna dla niej sprawa. Słuchałam co mówią bo nie byłam w stanie sie odezwać nawet słowem. 
-widziałem po jej oczach. Ann wszystko okej?
-Tak.-powiedziałam i przymknęłam oczy. Zasnęłam.

__________________________

Noom i jest kolejny ;) przepraszam ze tak długo czekaliscie ale przez SZKOŁĘ nie mam zbytnio czasu.
Teraz coś nabazgralam bo chora jestem wiec musicie mi wybaczyc ze krotki do tego beznadziejny :/
Ale jak zwykle tradycyjnie..

Kiski lofki :* :* <3 <3